WYWIADY
Wybór drogi

Wywiad z dr. Januszem Kochanowskim - prawnikiem i dyplomatą; prezesem fundacji i redaktorem naczelnym magazynu „lus et Lex", wykładowcą na Wydziale Prawa i Administracji UW; konsulem generalnym RP w Londynie (1991-1995), ekspertem Senackiej Komisji Praw Człowieka i Praworządności oraz Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Lekarzy, członkiem Zespołu ds. Nowelizacji Kodeksu Karnego przy Ministrze Sprawiedliwości (2000-2001)

W 1990 roku rozpoczęto w Polsce konstruowanie Policji. Czy dzisiaj, po 15 latach, można stwierdzić, że budowa się udała?

Chyba nie. To jest wciąż kontynuacja Milicji Obywatelskiej. A potrzeba było, już wówczas - w 1990 roku - jakiejś linii demarkacyjnej. Oddzielenia. Teraz widać, że projekt byt zbyt nieśmiały. To dotyczy zresztą nie tylko Policji, ale też prokuratury i sądów.

Sądzi Pan, że w 1990 roku była szansa na głębsze reformy w tych instytucjach?

Owszem, tak.

Dlaczego więc tego nie zrobiono?

Z różnych powodów. Wydaje mi się, że wówczas zadecydował układ sił, nie tylko w Polsce, ale i w najbliższym jej otoczeniu. Nie bez znaczenia była wola polityczna, a raczej jej brak, u rządzących elit, a także... cechy charakteru osób, które sprawowały władzę. Tak, tak, czasem o historii decydują po prostu cechy charakteru przywódców.

Pozostaje nam dzisiaj kontynuować projekt z początku lat 90.?

Nie. Szansa na bardziej dogłębną zmianę oczywiście istnieje. Po 15 latach widzimy obok dobrych owoców także istotne wady transformacji. Państwo, cały system instytucji działających w Polsce jest schorowany, żeby nie powiedzieć zdegenerowany. Policja to jeden z elementów tego systemu.

O jakich chorobach Pan mówi?

Pierwszą z nich, korzeniami sięgającą PRL, jest nieukształtowany etos służby obywatelom. Policjanci, zwłaszcza osoby na kierowniczych stanowiskach, ciągle dobrze się czują, służąc władzy. Bardzo się starają, by była z nich zadowolona. Ustawiają się w kolejce do polityków, by usłyszeć ich ciepłe słowo. Gorzej z zabieganiem o dobre relacje ze społeczeństwem. To praprzyczyna wszystkich obecnych dolegliwości Policji.

Przecież Policja ma w swoich szeregach 80 procent ludzi, którzy zaczęli pracować w niej po roku 1990.

To prawda, jeśli weźmiemy pod uwagę normalną wymianę generacji. Ale nie przeprowadzono żadnego rozliczenia przeszłości. Nie zidentyfikowano dokładnie tego, co było złe. Nie przekreślono starych wzorców. Nie ma więc co się dziwić, że policyjni przywódcy dużo bardziej zabiegają o dobre relacje z politykami niż ze społeczeństwem. To właśnie nieprzekreślony wzorzec. Wszystko dawniej zależało od pierwszego sekretarza, a nie od profesjonalnej służby obywatelowi. Wzorce pozostały. Młodzi, którzy przychodzą do Policji, przejmują je i dlatego twierdzę, że instytucja mentalnie niewiele się zmieniła.

Niewiele, czyli jednak coś się zmieniło?

Na pewno Policja zrobiła sporo, by zmienić swój wizerunek. To, że dzisiaj rozmawiamy, zastanawiając się, jaka powinna być, jest dobrym tego znakiem. Nie boimy się już tej formacji. Policjanci nie są tak wyobcowani społecznie, jak milicjanci. Ale wciąż daleko im do poczucia, że ich zawód jest szanowany.

Badania opinii publicznej mówią, że Polacy ufają Policji bardziej niż innym instytucjom życia publicznego.

Wszystko zależy, jak postawiono pytania. Jak zadaje się pytanie o zaufanie? Czy ośrodki badań pytają o postawę służby, o chęć udzielenia przez policjanta pomocy? Przecież policjanci tak rzadko z nami rozmawiają. Dzielnicowego widziałem raz. Patrole, owszem, czasem przemkną w radiowozie. Ufa się komuś, kogo się zna, kto chce pomóc, służyć. A pytanie o zaufanie do instytucji, tak ogólnie sformułowane, powoduje, że odpowiedź może być bardziej wyrazem oczekiwań niż prawdziwej więzi.

Może trzeba więc stworzyć warunki do nawiązania dobrych relacji Policji ze społeczeństwem, na przykład decentralizując całą formację?

Decentralizacja? Tak, ale powiązana z innymi elementami. Bo bez silnej kontroli łatwo doprowadzić do powstania lokalnych układów przestępczych. Sitwa może zrodzić się wszędzie, nie tylko w Starachowicach. Czyli decentralizacja - tak, ale musi temu towarzyszyć rozbudowa centralnych służb wewnętrznej kontroli, z prawem do stosowania prowokacji. No i zmieniać trzeba też otoczenie Policji. Sądy, prokuraturę, inne instytucje.

Ale przecież korupcja występuje też w instytucjach scentralizowanych.

Dlatego decentralizacja nie może być celem samym w sobie. Jeśli ma rzeczywiście zbliżyć Policję do obywatela, uczynić ją wrażliwą na społeczne oczekiwania, a nie sprzyjać lokalnym sitwom, trzeba bezwzględnie pomyśleć o krokach antykorupcyjnych. Szef Policji nie może wisieć u klamki burmistrza czy starosty. Władza cywilna stawia przed nim zadania i egzekwuje wyniki, ale o tym, kim i jak, czyli o kadrach i metodach pracy, decyduje komendant, oczywiście w ramach prawa, samodzielnie.

To wystarczy?

Cały czas myślę, że Policja powinna budować ścieżki kariery promujące ludzi zdolnych, młodych, wykształconych. Poczucie pełnienia służby mogłoby działać ozdrowieńcze Tylko duma z wykonywanego zawodu rodzi prawdziwych przywódców. Moja fundacja - Ius et Lex - kilka lat temu zaprosiła do Polski legendarnego szefa nowojorskiej policji –Williama Brattona. Tacy właśnie ludzie mogą porwać policjantów do realizowania zadań, o których dotąd mówiono, że są niemożliwe do wykonania. Kolejnym warunkiem powodzenia reformy Policji, o którym trzeba powiedzieć, jest dobre przywództwo. Polska Policja pilnie potrzebuje Brattona.

Czy takim Brattonem mógłby być w polskich warunkach jakiś cywil?

Potrzebny będzie wybór człowieka. Zdolnego przywódcy. Brak munduru lub inny jego kolor są drugorzędne. Choć nie wiem, czy Policja zaakceptowałaby jakiegoś cywila, żołnierza, celnika czy też strażnika miejskiego? Ryzyko wyalienowania, a przez to bałaganu organizacyjnego, jest dość duże.

Decentralizacja, antykorupcyjna kontrola, dobre przywództwo, postawa sługi społecznego, przekreślenie złych wzorców - to wszystko?

Nie. Warto skorzystać z doświadczeń tych krajów, w których walka z przestępczością powiodła się w niekwestionowany sposób, w których policja jest ceniona przez społeczeństwo. Dotychczasowe próby zainteresowania rządzących wzorami z innych krajów kończyły się, zresztą, jak podejrzewam, nie bez udziału Policji, raczej wybrzydzaniem: warunki mamy inne, prawo nie takie, pieniędzy mniej... Żenujące.

Sukces jest możliwy, czy rozmawiamy tylko o marzeniach?

W dłuższej perspektywie poprawę wymuszą na nas warunki zewnętrzne. Globalizacja. Integracja. Ale nie ma co czekać. Wiemy, co należy zrobić. Zmieniać całe państwo, w tym Policję. Czynić państwo sługą obywatela. Przejmować, utrwalać i rozwijać to, co dzisiaj już jest dobre, i śmiało nazywać po imieniu, przekreślać i odrzucać skompromitowane wzorce. Wszystko przed nami.

Rozmawiał PAWEŁ BIEDZIAK