Jestem kandydatem porozumienia a nie konfrontacji
Rz: Dotąd rzecznikami praw obywatelskich byli wybitni profesorowie prawa. Czy choćby z tego powodu nie ma pan obaw przed objęciem tego stanowiska?
JANUSZ KOCHANOWSKI: Być może powinienem czuć tremę. Ale tak się składa, że wszyscy ci wybitni profesorowie to moi dobrzy znajomi. Ewa Łętowska jest moją koleżanką ze studiów, Andrzej Zoil zajmuje się tą samą dziedziną prawa co ja, z nieżyjącym już Tadeuszem Zielińskim współpracowaliśmy w Sejmie, z Adamem Zielińskim również się znamy nie od dziś. Bardzo cenię i szanuję ich dorobek jako rzecznika - instytucji zajmującej dzięki nim znaczącą pozycję. Mam nadzieję, że tak będzie nadal.
Jest pan znanym karnistą. Dlaczego nie zrobił pan habilitacji?
Bardzo słuszne pytanie. Najpierw chorowałem, potem umierali moi rodzice, potem budowałem rodzinę i dom, potem byłem w służbie zagranicznej, a teraz mi się to znudziło. Jest taki moment, w którym się pisze habilitację, a jeśli wówczas tego się nie zrobi, to ta chwila mija bezpowrotnie. Ale mam sto kilkadziesiąt publikacji i śmiem twierdzić, iż mój dorobek naukowy nie jest mniejszy od dorobku poprzednich rzeczników, a być może od niektórych większy. Żywię też, być może płonną, nadzieję, że niektóre moje publikacje mają węzłowe znaczenie dla nauki prawa karnego.
Może jeszcze warto powiedzieć, że w obecnym kształcie moja dziedzina prawa przestała mnie interesować i postanowiłem ją zmienić. Ponieważ nie chciałem być zależny od swojego środowiska naukowego, któremu się przeciwstawiłem, założyłem fundację, by zmienić obraz prawa w Polsce. Ma renomę, jest znana w kraju i za granicą. Daje mi niezależność również od polityków.
Wybory poprzednich rzeczników nie wywoływały takich emocji politycznych. Dlaczego o pana kandydaturze gorąco dyskutuje się wśród polityków i naukowców?
Jest pewna sztanca, której i pan uległ. PiS obejmuje wszystko imia-nuje kandydatem człowieka, którego wcześniej wystawiło do Parlamentu Europejskiego. To dowód, że chce jeszcze mieć swego rzecznika. Rozumiem, że trudno się powstrzymać przed przybiciem tej sztancy, bo rzeczywistość jest z reguły tak postrzegana. W moim wypadku nie jest to jednak trafne, bo te same propozycje, a nawet więcej niż od PiS, dostawałem od PO. Uważam się za kandydata porozumienia, a nie konfrontacji. A zastrzeżenia środowiska naukowego?
Są z dwóch powodów. Po pierwsze -moje poglądy są jednoznaczne i wyraziste. Po drugie - moje drogi z tym środowiskiem dawno się rozeszły. Z mojej winy i z mojego wyboru. Poniosłem tego konsekwencje.
Ale czy ta wyrazistość i rygoryzm poglądów, szczególnie w odniesieniu do prawa karnego, nie utrudni panu sprawowania urzędu, od którego raczej oczekuje się wyrozumiałości i otwartości?
To nieporozumienie. Rzecznik ma walczyć o prawa obywatelskie i państwo prawa. Mój nieżyjący kolega profesor Falandysz - z nim też moje drogi się rozeszły-mówił mi: w PRL byłeś liberałem, a teraz stałeś się rygorystą, jak to godzisz? Odpowiadałem mu wtedy, to jest ciągle to samo. Za PRL występowałem po stronie słabych, których państwo ciemiężyło.
Teraz zaś należy się opowiadać po stronie ofiar rosnącej przestępczości, które często nie mają dostępu do wymiaru sprawiedliwości. Nie zmieniłem poglądów, zmienił się świat. Uważam, że rzecznik powinien, w razie wątpliwości, występować po stronie słabszego. Domagając się również takiej naprawy państwa, by ludzie dostawali to, co im się należy w dobrym państwie. Myślę o edukacji, bezpieczeństwie, usuwaniu nierówności, opiece zdrowotnej. Winien też czuwać, by państwo nie nadużywało swoich prerogatyw.
Należy się opowiadać po stronie ofiar rosnącej przestępczości.
Czego pan będzie bronił, a czego nie?
Nie jestem abolicjonistą. Uważam, że kara powinna spełniać swoje funkcje, ale będę myślał nad sposobami jej wykonywania. Nie jestem też feministą i gejem. Będę natomiast bronił tak samo praw tych, którzy są za mną, i tych, którzy są przeciwko mnie.
Prawo i Sprawiedliwość postuluje powołanie komisji prawdy i sprawiedliwości. Czy obecne instytucje nie wystarczają?
Absolutnie nie, bo istniejący system nie funkcjonuje. Droga jego naprawy będzie bardzo długa. Dla nadzwyczajnych celów potrzebne są więc nadzwyczajne środki. Per-manenta komisja śledcza jest efektem rozpaczy i chęci poradzenia sobie środkami nadzwyczajnymi z sytuacjami, wobec których obecne instrumentarium jest bezradne. Ja przeciwko temu a priori nie jestem. Będę, jeśli taki twór uległby wynaturzeniu, roszcząc sobie np. prawo do omnipotencji.
Co pan sądzi o lustracji bez sądu?
Każdy, na kogo pada cień, powinien mieć możliwość odwołania się i skorzystania ze skutecznych procedur ochronnych. Pełnej odpowiedzi będę mógł udzielić po zapoznaniu się z niedawnym orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego i projektami zmiany obecnej lustracji.
-Rozmawiał Jan Ordyński
Dr Janusz Kochanowski jest kandydatem , na rzecznika praw obywatelskich, prezesem Fundacji Ius et Lex, pracownikiem Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego