WYWIADY

Równi, równiejsi i Kali - Przegląd Katolicki - 18 lutego 2007 r.

Z dr. Januszem Kochanowskim, rzecznikiem praw obywatelskich rozmawia Łukasz Każmierczak

Czy Pańskim zdaniem chrześcijańskie ośrodki adopcyjne dyskryminują pary homoseksualne, odmawiając im prawa do adopcji dzieci?
- Sądzę, że istnieje pilna potrzeba ponownego zdefiniowania tego, czym w istocie jest dyskryminacja. Otóż dotykamy tutaj podobnej kwestii do tej, z jaką mamy do czynienia przy próbach opisu pojęcia tolerancji. Niektórzy twierdzą, że tolerancja oznacza nie tylko znoszenie czegoś odmiennego, ale coś znacznie więcej - akceptację, utożsamienie. W moim przekonaniu to już jednak nie jest tolerancja, bo ta zakłada niekoniecznie pozytywny stosunek do tego, co tolerujemy. Gdybyśmy coś lubili, szanowali, kochali, to tolerancja byłaby oczywiście niepotrzebna i zbędna.
Podobnie ma się sprawa z dyskryminacją. Myślę, że nie mamy do czynienia z dyskryminacją w sytuacji, w której instytucje katolickie odmawiają adopcji, przyznania dziecka parom homoseksualnym. Zapisy brytyjskiej ustawy antydyskryminacyjnej, które karzą za tego rodzaju odmowę, idą moim zdaniem w złym kierunku. Dyskryminacja występuje wtedy, gdy dochodzi do niesprawiedliwego wykluczenia. Ale nie jest niesprawiedliwością, jeśli według pewnej właściwej kategorii, np. religijnej, pewne osoby są akceptowane, a inne nie.

Przez stulecia prawo dawało obywatelom pewien wytrych w postaci klauzuli sumienia, na którą mogli się powołać, jeśli dane przepisy stały w sprzeczności z Ich poglądami...
- Klauzula sumienia bardziej czy mniej wyraźnie przewija się w wielu dziedzinach prawa np. przy odmowie dokonania zabiegu przerwania ciąży czy też podjęcia służby wojskowej, jeśli to jest sprzeczne z czyimiś zasadami lub przekonaniami. I mniej więcej we wszystkich cywilizowanych demokratycznie krajach klauzula ta jest respektowana.
Taka sytuacja powinna mieć miejsce także w przypadku chrześcijańskich agencji adopcyjnych, które nie chcą przekazywać parom homoseksualnym dzieci do adopcji. Otóż moim zdaniem nie można kogoś zmusić do takiego przyzwolenia, tak jak nie możemy nakłaniać muzułmanina do zjedzenia wieprzowiny. Tego rodzaju klauzula jest rzeczą podstawową w prawie i nie należy jej podważać.

Brytyjscy ustawodawcy zdają się nie podzielać Pańskich poglądów w tej kwestii...
- Dla mnie osobiście jest to w ogóle bardzo ciekawy problem z punktu widzenia intelektualnego. Weźmy choćby pod uwagę opinie na temat ustawy antydyskryminacyjnej, jakie wygłaszają sami zainteresowani, tj. homoseksualiści. Otóż na łamach jednej z gazet znaleźć można było niedawno stwierdzenie, że w rzeczywistości ta ustawa ich dyskryminuje (sic)! Dlaczego? Ponieważ nakłada sankcje także na gejów, którzy nie chcą wpuścić do swoich klubów osób o orientacji heteroseksualnej. Wydaje się, że oni mają w tym przypadku rację, ale tym samym stawiają na nowo problem określenia tego, czym właściwie jest dyskryminacja. Tutaj musi bowiem obowiązywać zasada symetrii. Z jednej strony-w przypadku gejów-obrona własnej kultury grupowej, z drugiej zaś ochrona wspomnianych wyżej instytucji katolickich. Obowiązująca winna być zatem zasada wzajemności, przeciwieństwem której jest znana zasada Kalego.

Wolter zwykł mawiać: nienawidzę twoich poglądów, ale oddałbym życie, byś mógł je głosić...
- Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że Wolter powiedział, że gotów jest oddać życie, ale nie powiedział, że gotów jest zrezygnować ze swoich poglądów, do których w niemniejszym stopniu miał również prawo. Chodzi mi tutaj o to, że prawa jednych nie mogą być egzekwowane ze szkodą dla praw drugich. Moje prawa i wolności nie mogą naruszać praw i wolności tych, którzy wyznają poglądy odmienne. Nie może być więc tak, aby w tym przypadku tradycyjna większość musiała zrezygnować ze swoich praw tylko dlatego, że nie jest mniejszością lub dlatego, że nie jest dostatecznie awangardowa czy postępowa.

Prawo odgrywa też niezwykle ważną rolę wychowawczą. Jeśli przeprowadza się tak radykalne zmiany, jak te w ustawodawstwie brytyjskim, to zmienia się także pewne społeczne wzorce myślenia i postępowania...
- Oczywiście, prawo pełni rolę porządkującą i określa, co jest dobre, a co złe. Jeśli prawo tego nie robi, to silą rzeczy pewne zachowania stają się nie tylko prawnie dopuszczalne, ale siłą rzeczy granica tego co jest dopuszczalne, znacznie się przesuwa. Dlatego właśnie walczymy o utrzymanie zakazu eutanazji. Bo jest ona złem i jako taka podlega potępieniu, stygmatyzacji. I na tym. właśnie polega rola prawa, a w szczególności rola prawa karnego. Zakaz określa, że coś jest złe, niedobre; sankcja zagrożona, a później wymierzona podkreśla to jeszcze bardziej. nie tylko, że kierując się taką logiką, zgodnie z nowym prawem można uznać, że opór chrześcijańskich ośrodków adopcyjnych jest złem, w przeciwieństwie do adoptowania dzieci przez pary homoseksualne...
- W Wielkiej Brytanii uznaje się alternatywność pewnych zachowań seksualnych nawet na poziomie przedszkola czy niższych klas szkoły powszechnej. Te zmiany społeczne zachodzą już także w Polsce. Być może więc za kilkadziesiąt lat będziemy żyć w zupełnie innym społeczeństwie. Sam należę do tych, którzy pod tym względem są konserwatywni i "zacofani". Osobiście uważam, że rodzina tradycyjna, heteroseksualna, składająca się z mężczyzny i kobiety, jest nie tylko normą historyczną, ale jest normą ważną z punktu widzenia bytu, integracji społecznej i przyszłości narodu, społeczeństwa i całej cywilizacji zachodniej.

Jak zatem w tych zmieniających się realiach obyczajowych widzi Pan rolę Rzecznika Praw Obywatelskich?
- Niezależnie od własnych przekonań rzecznik chroni prawa wszystkich stron. Tym homoseksualistom, którzy przychodzą do mnie, skarżąc się na rzekomą czy rzeczywistą dyskryminację, mówię: nie dopuszczę do tego, żebyście byli prześladowani, czy żeby wyrządzano wam jakieś przykrości z powodu waszej orientacji, nawet jeśli uważam, że wpisywanie orientacji seksualnej na sztandary jest rzeczą niesłuszną. Twierdzę, że jest to sprawa prywatna i taką powinna pozostać. Będę was bronił przed dyskryminacją, ale podobnie będę występował w obronie tych, którzy chcą bronić swoich tradycyjnych wartości, nie przesądzając, które okażą się mieć więcej racji. Wspólnym mianownikiem łączącym te dwie przeciwstawne postawy jest ochrona wolności i godności człowieka.