WYWIADY
Pomiędzy bezpieczeństwem a wolnością

W ostatnich dniach FBI poinformowało o skandalicznych metodach stosowanych w bazie Guantanamo. Do czego można się posunąć w traktowaniu więźniów?

Janusz Kochanowski: Jak pokazał słynny eksperyment Zimbardo, ludzie postawieni w roli strażników więziennych zaczynają zachowywać się w sposób, który może wymknąć się spod kontroli. Nie trzeba do tego żadnych specjalnych predyspozycji. Myślę więc, że w przypadku Guantanamo zaniedbano właśnie tej kontroli z zewnątrz.

Co należy jednak robić, gdy przypuszcza się, że więzień może posiadać jakieś ważne informacje?

Tak było w przypadku niemieckiego policjanta, który zagroził porywaczowi użyciem środków przymusu, jeżeli nie wyjawi on miejsca przetrzymywania ofiary. Mimo to nie możemy się zgodzić na to, że tortury są dopuszczalne, i w jakikolwiek sposób uregulować ich używanie. Wtedy bowiem przegrywamy, a terrorysta osiąga swój cel. Burzy pewien porządek. Ten, kto chciałby w taki sposób uzyskać informacje, musi więc przyjąć na siebie odpowiedzialność.

Ze świadomością, że za to może zostać ukarany?

Tak. Nie możemy bowiem usankcjonować tortur ani przewidzieć, w jakich okolicznościach i jakie tortury są dopuszczalne. Człowiek, który je zastosuje - nawet w słusznym celu - musi mieć świadomość, że robi to wbrew zakazom. Sędzia, który będzie go z tego rozliczać, będzie mógł wziąć pod uwagę stan wyższej konieczności. Jest to moralny, tragiczny dylemat nie do rozstrzygnięcia.

Czyli nawet w epoce wojny z terroryzmem nie możemy zmieniać w tym zakresie prawa?

Muszą obowiązywać te regulacje prawne, które już istnieją. Pamiętajmy jednak, że według tego samego prawa, jeżeli można uniemożliwić przestępstwo i nie zrobi się tego, jest się współwinnym. Problem sprowadza się więc do wyboru pomiędzy zagwarantowaniem bezpieczeństwa a obroną wolności. Człowiek w takiej sytuacji musi posługiwać się własnym rozumem i poczuciem moralnej odpowiedzialności.

Piotr Zychowicz