WYWIADY
Afera wymiaru sprawiedliwości
Rozmowa o roli adwokatów w procesie FOZZ z dr. Januszem Kochanowskim z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, prezesem Fundacji Ius et Lex

Obrońcy Janiny Chim nie tylko stosowali celową obstrukcję, lecz także dopuścili się rażącego nadużycia prawa, zmierzając do uniemożliwienia prowadzenia procesu w jednej z głównych afer III RP.

Rz: Sąd orzekający w sprawie FOZZ zawiadomił adwokaturę, że obrońcy z urzędu Janiny Chim przyczyniają się do zagrożenia procesu przedawnieniem. Rada Adwokacka podjęła tymczasem bezprecedensową uchwałę, że dalsze pełnienie obrony naraziłoby ich na odpowiedzialność dyscyplinarną. Kto tu ma rację?

Janusz Kochanowski: Adwokaci z chwilą powołania przez sąd jako obrońcy z urzędu mają obowiązek wykonywania czynności procesowych. Nie stawiając się na rozprawę, mimo prawidłowego powiadomienia, dopuścili się pogwałcenia obowiązku, który spoczywa na nich z mocy art. 84 kodeksu postępowania karnego. W świetle obowiązujących przepisów adwokat może jedynie zwrócić się do sądu o zwolnienie go z obrony z urzędu i w przypadku odmowy podnieść tego rodzaju okoliczność w apelacji. Nie może jednak odmówić podporządkowania się decyzji sądu. Art. 28 § 2 prawa o adwokaturze mówi wyraźnie: "W sprawach, w których pomoc prawna ma z mocy przepisów prawa nastąpić z urzędu, zwolnić adwokata od udzielenia tej pomocy może tylko organ, który go wyznaczył".

Rz: To nie pierwszy przypadek, gdy pod koniec głośnego procesu zaczynają się zagrywki proceduralne, m.in. rezygnowanie z dotychczasowych adwokatów. Dlaczego sąd nie dysponuje odpowiednimi sankcjami?

Janusz Kochanowski: Ułomność polskiego systemu sprawia, że sąd nie ma w takiej sytuacji żadnych możliwości dyscyplinujących obrońców. W szczególności nie może zastosować, tak jak wobec biegłego kar porządkowych, które w przypadku uchylenia się od stawiennictwa lub uchylania od wykonania czynności pozwalają na wymierzenie kary pieniężnej lub aresztu. Podobnie nie może zastosować kar porządkowych za obrazę sądu, na podstawie art. 49 - 51 prawa o ustroju sadów powszechnych. W sytuacji, gdy sądy są pozbawione wszelkiego rodzaju sankcji, szczególny obowiązek dyscyplinowania członków swoich korporacji w celu ochrony prawidłowego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości spoczywa na organach samorządowych.
W sposób dla każdego oczywisty obrońcy nie tylko stosowali celową obstrukcję, ale dopuścili się rażącego nadużycia prawa, zmierzając do uniemożliwienia prowadzenia procesu w jednej z głównych afer III RP. Tego rodzaju zachowanie powinno się spotkać z niezwłocznym potępieniem organów samorządowych adwokatury, powołanych do działania zarówno w dobrze rozumianym interesie samej korporacji adwokackiej, która powinna dbać o swoją wiarygodność, jak i w interesie wymiaru sprawiedliwości. Nietrudno zauważyć, że samo wszczęcie postępowania dyscyplinarnego i wniosek ministra sprawiedliwości w tej sprawie podziałały otrzeźwiająco na obrońców, którzy od razu stawili się na ostatnią rozprawę.

Rz: Sędzia świadomie dopuścił się "względnego naruszenia procedury". Czy mógł?

Janusz Kochanowski: Sędzia Kryże znalazł się w sytuacji, w której, po pierwsze, nie mógł zwolnić oskarżonej z aresztu, gdyż wówczas jej nieobecność (można być pewnym, że skorzystałaby z tego, aby uciec w symulowaną chorobę) uniemożliwiałaby kontynuowanie procesu. Nie mógł prowadzić dalej procesu z powodu braku obrońców, których uczestnictwo jest w takiej sytuacji obowiązkowe. Nie mógł zastosować art. 378 k.p.k., który nakazuje zakreślenie oskarżonemu odpowiedniego terminu na powołanie nowego obrońcy, gdyż oznaczałoby to dopuszczenie do przedawnienia zarzutów. Nowy, nieznający sprawy obrońca potrzebowałby wielu miesięcy na przygotowanie się do sprawy. Mechaniczne zastosowanie przez sędziego art. 378 k.p.k. oznaczałoby umożliwienie zerwania procesu. Nie tylko byłoby to nierozsądne, ale też sankcjonowałoby nadużycie prawa, którego w sposób świadomy dopuścili się obrońcy. W tej sytuacji wybrał jedyne możliwe rozwiązanie, tj. wyznaczył tych samych pełnomocników obrońcami z urzędu.

Rz: Adwokaci powtarzają, że utracili zaufanie oskarżonej

Janusz Kochanowski: Zaufanie oskarżonego do obrońcy, którego brak uzasadnia wypowiedzenie pełnomocnictw (art. 51 zbioru zasad etyki adwokackiej), nie jest i nie może być niezbędnym warunkiem pełnienia funkcji obrońcy z urzędu. Odmienne stanowisko pozwoliłoby osobom nielojalnym i nieuczciwym na blokowanie każdego postępowania. Tak jak to zresztą próbuje się zrobić w sprawie FOZZ. Oceniając postępowanie sędziego przewodniczącego, należy wziąć pod uwagę, że obowiązujące go przepisy procesowe mają dwojaki charakter. O ile jedne z nich muszą być bezwzględnie przestrzegane, a ich naruszenie stanowi tzw. bezwzględną przyczynę apelacji, o tyle naruszenie drugich stanowić może powód do apelacji tylko wówczas, gdy wykaże się, że miało wpływ na treść wyroku. Nie można domagać się ich stosowania w taki sposób, który prowadziłby do przekreślenia celu procesu i uniemożliwił jego prowadzenie.

Rz: Sąd orzekający w sprawie FOZZ zawiadomił adwokaturę, że obrońcy z urzędu Janiny Chim przyczyniają się do zagrożenia procesu przedawnieniem. Rada Adwokacka podjęła tymczasem bezprecedensową uchwałę, że dalsze pełnienie obrony naraziłoby ich na odpowiedzialność dyscyplinarną. Kto tu ma rację?

Janusz Kochanowski: Adwokaci z chwilą powołania przez sąd jako obrońcy z urzędu mają obowiązek wykonywania czynności procesowych. Nie stawiając się na rozprawę, mimo prawidłowego powiadomienia, dopuścili się pogwałcenia obowiązku, który spoczywa na nich z mocy art. 84 kodeksu postępowania karnego. W świetle obowiązujących przepisów adwokat może jedynie zwrócić się do sądu o zwolnienie go z obrony z urzędu i w przypadku odmowy podnieść tego rodzaju okoliczność w apelacji. Nie może jednak odmówić podporządkowania się decyzji sądu. Art. 28 § 2 prawa o adwokaturze mówi wyraźnie: "W sprawach, w których pomoc prawna ma z mocy przepisów prawa nastąpić z urzędu, zwolnić adwokata od udzielenia tej pomocy może tylko organ, który go wyznaczył".

Rz: Kto i kiedy, jacy prawnicy i jacy sędziowie doprowadzili do zaniedbań w procesie FOZZ?

Janusz Kochanowski: Afera FOZZ, która towarzyszy od początku III RP, jest nie tylko gospodarczą, to także afera samego wymiaru sprawiedliwości. Okazało się bowiem, że ze względu na jego indolencję i dysfunkcjonalność, a także niektórych przepisów k.p.k., rozpoznanie takiej sprawy w rozsądnym terminie przekracza możliwości polskiego wymiaru sprawiedliwości. Niezależnie od rezultatu tej sprawy, czy i jak zostanie zakończona, powinna być poddana szczegółowej analizie. W celu wyciągnięcia wniosków organizacyjnych i daleko idących dyscyplinarnych. Tego rodzaju analizie powinno zostać poddane postępowanie prokuratury, w której trwało ono przeszło 6 lat. Także sądu, w którym pierwszy sędzia sprawozdawca miał ją ponad 3 lata do czasu wyznaczenia pierwszej rozprawy. Powinno zostać zanalizowane nie tylko postępowanie osób bezpośrednio prowadzących tę sprawę, ale również organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Zaniedbania czynności procesowo-sądowych tych organów były tak rażące i niewytłumaczalne, że rodzą podejrzenie, czy nie były zamierzone. Sprawa ta powinna być nie tylko źródłem wstydu dla prokuratury, sądu i obecnie również polskiej adwokatury. Powinna być punktem zwrotnym w podjęciu zasadniczej reformy wymiaru sprawiedliwości.

Rozmawiał Marek Domagalski