Dziewięć tez o polityce Polski wobec Wielkiej Brytanii
Janusz Kochanowski
1. We wszystkich expose kolejnych polskich ministrów spraw zagranicznych wygłaszanych na forum Sejmu w latach 1989-95 (kiedy to można mówić o polskiej polityce zagranicznej), sprawa stosunków z Wielką Brytanią kwitowana jest co najwyżej jednym zdaniem, że "stosunki te są dobre".
Wynikało z dwóch przyczyn:
- po pierwsze, fałszywego stereotypu Wielkiej Brytanii (jako pozbawionego znaczenia byłego imperium), jaki panuje w naszym kraju;
- po drugie, braku koncepcji na miejsce stosunków brytyjsko-polskich w całokształcie polskiej polityki zagranicznej.
2. Nikt nie może kwestionować naczelnego imperatywu polskiej polityki zagranicznej, jakim jest przystąpienie do UE i NATO. Z niewielką tylko przesadą można powiedzieć, że nie tylko polityczne i ekonomiczne, ale także cywilizacyjne znaczenie wejścia Polski do Europy może być porównywalne z jej włączeniem przed przeszło tysiącem laty w obręb kultury łacińskiej.
Jakkolwiek słuszna byłaby to polityka, nie powinna być realizowana z naruszeniem podstawowej zasady każdej polityki, jaką jest dążenie do równowagi europejskiej; zasady, która obowiązywała tak samo przed tysiącem lat, jak i obecnie; zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej.
3. Należy także pamiętać, że wejście w struktury europejskie jest tylko środkiem do zasadniczego cehu, jakim jest zapewnienie bezpieczeństwa państwa i jego możliwości rozwoju na arenie międzynarodowej.
Dążąc do możliwie szybkiego włączenia w struktury europejskie nie można nie brać pod uwagę:
- niebezpieczeństwa sytuacji, w której w wyniku zachwiania stabilności gospodarczej i politycznej Niemiec i Francji, Polska nie zostanie w ciągu najbliższych 10 lat przyjęta w poczet UE i NATO;
- że zostanie przyjęta, ale zjednoczona Europa nie będzie sobie w stanie poradzić z problemami integracji i pozostanie na bocznym torze głównych trendów rozwoju świata;
- że w przypadku realizacji najbardziej pozytywnego scenariusza - wejście do UE i NATO w ok. 2000 roku - Polska stanie nie tylko wobec owocnego i trudnego procesu integracji europejskiej, ale także wobec zapewnienia sobie należnego miejsca w tej Europie.
4. Oceniając "trudną" względem partnerów europejskich politykę W. Brytanii należy pamiętać, że:
- w przeciwieństwie do nas W. Brytania należy do struktur europejskich i nie musi udowadniać swojej europejskości, jej polityka służy zapewnieniu narodowych interesów w ramach Unii;
- jako państwo postimperialne zainteresowane jest prowadzeniem polityki globalnej; jak mówi jeden z tzw. eorosceptyków, minister obrony Portilo: "nie jestem antyeuropejczykiem. jestem europejczykiem, ale także globalistą";
- jej odmienne podejście do procesu integracji europejskiej wynika także z różnego od kontynentalnego sposobu myślenia, który stanowi o zasadniczej odrębności tutejszego systemu prawa i szeregu instytucji politycznych; może się okazać pozytywną, pragmatyczną przeciwwagą dla zbyt szybko biurokratyzujących się struktur europejskich.
5. Niezależnie od tego, jak się ocenia europejską ("antyeuropejską") politykę W. Brytanii, trzeba przede wszystkim wziąć pod uwagę, że:
- jest ona, jakkolwiek niekoniecznie z tych samych co Niemcy i Franqa powodów, zwolennikiem szybkiego włączenia Polski w struktury europejskie;
- jest ona tradycyjnym zwolennikiem polityki równowagi europejskiej, która w przypadku naszego włączenia do Europy służy zapewnieniu nam należytego w niej miejsca, a w przypadku pozostania poza nią będzie jeszcze bardziej żywotnie niezbędna;
- ma szczególne, z uwagi na rodowód cywilizacyjny, stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, które od czasów Wilsona nigdy nie miary żadnej koncepcji polityki w stosunku do Polski (jak tylko elementu ich polityki wobec Rosji) i w stosunku do których my nie mamy żadnej koncepcji i możliwości, jak tego rodzaju politykę wywołać czy wpływać na nią.
Te szczególne stosunki W. Brytanii ze Stanami mogą się okazać nie tylko dla nas, ale jeszcze bardziej dla Europy istotne w dążeniu do budowy jedynie sensownej polityki transatlantyckiej tj. ekonomicznych, politycznych i militarnych związków Z USA, bez których, jak słusznie pisał Henry Kissinger, przyszła Europa stanie się jedynie przylądkiem Euroazji, a żywotnie istotnych również dla samych Stanów.
6. Można by sądzić, że historyczny rodowód emigracji polskiej w W. Brytanii, która przybyła do tego kraju w charakterze cenionego sprzymierzeńca, jej wysoki stopień zorganizowania i duży odsetek inteligencji predestynował ją do zajęcia znacznie bardziej ważącego miejsca w kraju osiedlenia.
Jednakże hermetyczność tutejszych struktur społecznych, fałszywa polityka ośrodków emigracyjnych, a także brak właściwej polityki ze strony kraju sprawiły, że nie zajmuje ona liczącego się tutaj miejsca; nie posiada ani politycznych, ani materialnych możliwości oddziaływania na ośrodki decyzyjne i opiniotwórcze w W. Brytanii.
7. Przemyślenia i zmian wymaga zatem sposób postępowania i kontaktów z kierownikami życia na emigracji, które dotychczas służyły wyłącznie "wzajemnej legitymizacji".
Przedstawiciele emigracji powinni zostać włączeni do współodpowiedzialności za sprawy kraju i jego politykę względem emigracji poprzez stworzenie dla przykładu:
- biura, lobby, przedstawicielstwa przy Sejmie, które reprezentowałyby interesy polskiej emigracji na świecie;
- komitetu doradczego, w skład którego wchodziliby reprezentanci wszystkich ważniejszych ośrodków emigracyjnych;
- czy też zapewnienia im miejsca w Senacie.
8. Zasadniczej reformy wymaga samo MSZ, którego funkcjonowanie w kontaktach z placówkami nosi znamiona daleko posuniętej patologii;
- wyraża się ona nie tylko w niemożności uzyskania decyzji, poparcia czy zgody, ale nawet odpowiedzi, gdy sprawa wykracza poza zwykle rutynowe działania;
- w tłumieniu wszelkiej aktywności, którą ocenia się jako groźną dla własnego braku działania, jak to ktoś określił "obrony zakresu swojego niedziałania" co częściowo wynika z wadliwej struktury resortu tj. dysproporcji, w jakiej pozostaje obsada centrali w stosunku do placówek.
9. Trzy najważniejsze, z perspektywy Londynu, kwestie to:
- wypracowane koncepcji stosunków polsko-brytyjskjch w całokształcie polskiej polityki zagranicznej, która prowadziłaby do wzmocnienia i wykorzystania potencjału kierunku brytyjskiego;
doprowadzenie do transformacji pokoleniowej i zmian organizacyjnych instytucji emigracyjnych w Wielkiej Brytanii, aby mogły służyć następnemu angielskojęzycznemu pokoleniu Polonii;
- przekształcenie Biura Radcy Handlowego i Instytutu Kultury Polskiej; instytucji powstałych w zupełnie innych warunkach, w nowa placówkę, na kształt Centrum Informacji Polskiej (projekt został w swoim czasie przedstawiony), które spełniałoby funkcje obydwu tych placówek w sposób skuteczniejszy.
Autor był konsulem generalnym RP w Londynie w latach 1991-1995