Przywracanie sensu
W ciągu dziesięciu lat liczba popełnianych przestępstw w Polsce wzrosła zarówno w liczbach bezwzględnych, jak i w przeliczeniu na jednego mieszkańca przeszło dwukrotnie, a od 1970 roku blisko trzykrotnie. Wzrostu przestępczości nie można rozpatrywać w izolacji. Jest on symptomem znacznie szerszego zjawiska: zaniku czy też rozpadu kapitału społecznego.
Kapitał społeczny, czyli zestaw pewnych elementarnych wartości, takich jak uczciwość i prawdomówność, wywiązywanie się z umów, dotrzymywanie słowa, wzajemność w stosunkach z innymi i pamięć o obowiązkach, jest podstawą istnienia każdej grupy społecznej. W stosunkach gospodarczych jego znaczenie jest porównywalne, a kto wie, czy nie ważniejsze od kapitału ekonomicznego i ludzkiego, jeśli bowiem jego zabraknie, kapitał ludzki i finansowy też ulegają rozpadowi. A w przeciwieństwie do tych ostatnich kapitału społecznego nie można importować.
Kapitalizm i demokracje nie przypadkiem były budowane na purytańskim etosie uczciwości. Współczesne przykłady państw, w których system kapitalistyczny czy ustrój demokratyczny próbuje się budować bez kapitału społecznego, potwierdzają, że bez pewnego jego zasobu jest to niemożliwe.
Miary kapitału społecznego
O aktualnym stanie kapitału społecznego, oprócz codziennej obserwacji, można bardziej obiektywnie przekonać się z sondaży opinii publicznych na temat wzajemnego zaufania współobywateli, zaufania do takich instytucji, jak sądy i parlament, czy byliby skłonni wziąć lub dać łapówkę, popełnić oszustwo podatkowe.
Miarą jest także stopień udziału w demokratycznych procedurach - wyborach parlamentarnych i samorządowych. Można też badać stronę negatywną, czyli mierzyć rezultaty braku kapitału społecznego poprzez analizę rozpadu rodziny, spożycia narkotyków, społecznego nieładu (w postaci na przykład włóczęgostwa, graffiti, pijaństwa w miejscach publicznych i żebractwa), skali korupcji, faktycznego niepłacenia podatków, wreszcie analizę wzrostu przestępczości.
Wszystko wskazuje, że w Polsce mamy wielki spadek zasobów kapitału społecznego lub historycznie uwarunkowany znaczny jego niedobór. Ujawnienie się w latach dziewięćdziesiątych niskiego poziomu kapitału społecznego związane było z nagłym załamaniem się systemu totalitarnej kontroli komunistycznego państwa.
Spadek kapitału społecznego jest też rezultatem świadomego działania poprzedniego systemu: atomizacji jednostki i osłabienia więzi międzyludzkich. Także procesów o charakterze globalnym, które Francis Fukuyama nazwał Wielkim Rozdarciem. Według tej koncepcji wzrost przestępczości w naszym regionie, oprócz przyczyn związanych z przejściem do liberalnej demokracji i gospodarki wolnorynkowej, jest rezultatem światowej transformacji od epoki industrialnej do społeczeństwa informatycznego, zmiany roli kobiety w społeczeństwie, rozpadu rodziny itd.
Odbudowa kapitału społecznego następuje od początku lat dziewięćdziesiątych w Stanach Zjednoczonych. Jednym z jego przejawów jest spektakularny spadek przestępczości, której poziom jest obecnie najniższy od roku 1973, kiedy pierwszy raz wprowadzono tzw. National Criminal Victimization Survey, najbardziej miarodajny sprawdzian stanu przestępczości. Liczba przestępstw z użyciem przemocy była w roku 1998 niższa o 27 procent niż w 1993 roku, a spadek przestępstw przeciwko mieniu wyniósł 32 procent. Można też przypuszczać, że ostatnie zamachy terrorystyczne przyczynią się do dalszej odbudowy kapitału społecznego w tym kraju.
Wielkie rozdarcie
Koncepcja Wielkiego Rozdarcia to najbardziej interesująca próba całościowego zrozumienia zjawiska przestępczości. Wymaga jednak kilka słów uzupełnienia, zwłaszcza jeśli chodzi o rolę odpowiedzialności karnej w odbudowie normatywnego porządku społecznego. Zadaniem sprawiedliwej i proporcjonalnej kary jest przede wszystkim przywrócenie wiary w prawomocność naruszonych przez przestępstwo reguł (sprawiedliwość retrybutywna). Następnie wyrównanie krzywdy, aby ten, kto dopuścił się przestępstwa i pogwałcił prawo, nie odnosił korzyści (sprawiedliwość dystrybutywna). I wreszcie uniemożliwienie sprawcy popełnienia nowego przestępstwa.
Przy tym podejściu głównym celem odpowiedzialności karnej nie jest to, co na co dzień jest dla nas najważniejsze: zwalczanie przestępczości. Zabezpieczenie społeczeństwa przez uwięzienie sprawcy, podobnie jak odstraszenie innych przez prewencję generalną to ważne, ale dalsze cele wymiaru sprawiedliwej kary, której zadaniem jest właśnie przywrócenie ładu moralnego i odbudowa kapitału społecznego. To najlepsza gwarancja uczciwości. Ma jednak znacznie szersze niż jedynie prewencyjne znaczenie.
Podejście to pomija resocjalizacyjne cele kary. Wiadomo od dawna, że jest to najczęściej fikcja. Przede wszystkim jednak uzależnienie wymiaru kary od przyszłego, nieprzewidywalnego zachowania sprawcy oraz od oceny jego osoby prowadzi do kary nieproporcjonalnej do przestępstwa. Resocjalizacyjne oddziaływanie może być uwzględnione, ale nie przy wymiarze kary, lecz dopiero przy jej wykonywaniu.
Jest to więc odejście zarówno od resocjalizacyjnego celu kary, jak również od założenia wielości celów kary. Norbert Wiener przed czterdziestu laty pisał: "Tą dziedziną prawa w krajach zachodnich, która obecnie najmniej zadowala, jest prawo karne. Prawo zdaje się uważać karę to za groźbę mającą odstraszyć ewentualnych przestępców, to za rytualny akt ekspiacji ze strony winnego, to za sposób izolowania od społeczeństwa i ochrony przed niebezpieczeństwem dalszych przestępstw, to za metodę społecznego i moralnego wychowania jednostki.
Są to cztery odrębne zadania, które należy wykonywać odrębnymi metodami. Dopóki społeczeństwo nie zdecyduje się, czy chodzi mu o ekspiację, czy o izolację, czy o wychowanie, dopóty nie osiągnie żadnego z tych celów. Jedynym wynikiem będzie zamęt, w którym zbrodnia rodzi nową zbrodnię". Te słowa straciły w stosunku do wielu krytykowanych wówczas krajów zachodnich aktualność. Wiele z nich już dawno wróciło do odpowiedzialności retrybutywnej i osiąga zachęcające rezultaty w walce z przestępczością, jak Stany Zjednoczone czy Szwecja. Jest wśród nich również Unia Europejska ze swoim Corpus Iuris, czyli projektem kodeksu zawierającego przepisy mające na celu ochronę jej interesów finansowych, który - jak zaznaczono - stanowi wynik wspólnych doświadczeń europejskich.
Mit resocjalizacji
W dalszym ciągu krytyka Wienera ma jednak w pełni zastosowanie do obowiązującego polskiego kodeksu karnego z 1997 roku, który przewiduje cztery równorzędne dyrektywy wymiaru kary i w gruncie rzeczy nie daje sądowi żadnej jasnej dyrektywy. Nie tylko nie rezygnuje z wychowawczego (resocjalizacyjnego) oddziaływania na skazanego, ale przede wszystkim zaprzecza zasadzie proporcjonalności kary do winy. Nic nie stoi - zdaniem autorów kodeksu - na przeszkodzie orzekaniu poniżej stopnia zawinienia, szczególnie gdy zdaniem sądu sprawca nie potrzebuje być resocjalizowany (sic!).
Kodeks karny z 1997 roku przejdzie na pewno do historii światowej kryminologii jako przykład szczególnego eksperymentu socjotechnicznego: na przeszło dwukrotny wzrost przestępczości odpowiedziano odwrotnie proporcjonalnym obniżeniem sankcji.
W praktyce przeciętna kara pozbawienia wolności zmalała prawie o połowę, a praktyka warunkowego zawieszenia, warunkowego zwolnienia oraz odroczeń wykonania kary osiągnęła niespotykany zarówno przedtem, jak i gdzie indziej poziom. Rozmontowanie systemu odpowiedzialności powoduje, że prawdopodobieństwo poniesienia przez sprawcę zasłużonej kary jest w Polsce wyjątkowo małe.
Zanik kapitału społecznego jest więc w naszym kraju związany z samym wymiarem sprawiedliwości. W pierwszym rzędzie z umocnieniem się przekonania, że tylko naiwni przestrzegają norm i zasad uczciwości, skoro prześladowcy z okresu PRL nie ponieśli żadnej kary. Następnie z rozkładem całego systemu odpowiedzialności karnej, którego żadne ogniwo nie funkcjonuje właściwie.
Zamiast odbudowywać kapitał społeczny, polski wymiar sprawiedliwości przyczynia się do jego dalszego rozkładu. Przekonanie, że tylko naiwni przestrzegają prawa, a ci, którzy nie są naiwni, zawsze obchodzili i obchodzą prawo, jest nie tylko jednym ze źródeł przestępczości, ale jednym z największych niebezpieczeństw dla demokratycznego państwa. I jeśli miałoby się utrwalić, niesie za sobą poważne zagrożenie cywilizacyjne.
Konieczne zmiany
Gdy niemal każde ogniwo wymiaru sprawiedliwości jest chore, powstaje pytanie, od czego zacząć uzdrawianie. Twórcy kodeksu karnego - niech im Pan Bóg wybaczy - zwykli mówić, że zacząć należy od poprawy wykrywalności albo że ważniejszy od dobrego prawa jest dobry sędzia, gdyż wyda słuszny wyrok nawet wówczas, gdy ma złe prawo. Nic bardziej fałszywego. Nie ma dobrego sędziego poza dobrym prawem, a złe prawo czyni proces ścigania i wykrywania od samego początku nieskutecznym. Potrzeba zmiany samej filozofii odpowiedzialności karnej zapisanej w kodeksie z 1997 roku. Musi ona być dla wszystkich jasna i czytelna. Trzeba więc zacząć od zmiany kodeksu karnego.
Potrzebne są też inne równie radykalne zmiany. Należy odejść od fałszywej i korupcjogennej zasady znikomej społecznej szkodliwości. Sukcesy policji nowojorskiej związane są między innym z innym podejściem do drobnych przestępstw, od których wszystko się zaczyna. Trzeba wprowadzić odpowiedzialność osób prawnych i korporacji, które są potężniejsze od niejednego państwa.
Konieczna jest zmiana zasad odpowiedzialności nieletnich i młodocianych, którzy popełniają coraz więcej groźnych przestępstw. Wskazane jest usprawnienie środków probacyjnych poprzez wprowadzenie niezmiernie skutecznego elektronicznego monitoringu; funkcjonuje on w większości państw europejskich. Potrzeba dotkliwych kar majątkowych dla przestępczości zorganizowanej. I oczywiście kary śmierci za akty terrorystyczne.
Napisanie na nowo kodeksu karnego nie jest możliwe w obecnym trybie, gdy w pracach biorą udział setki przypadkowych osób w komisjach sejmowych, senackich i na posiedzeniach plenarnych. Najlepszy polski kodeks karny z 1932 roku został wprowadzony rozporządzeniem prezydenta po to, aby uniknąć psucia go przez demokratycznie wybranych przedstawicieli. Sejm powinien mieć jedynie możność przyjęcia lub odrzucenia kodeksu w całości. A ewentualne uwagi powinien kierować nie do komisji sejmowej, ale do zespołu autorskiego.
Z uwagi na daleko posuniętą polaryzację stanowisk w polskiej doktrynie prawa karnego, których nie da się w ramach jednego zespołu pogodzić, wskazane jest utworzenie dwóch odrębnych mniejszych zespołów, które w ciągu dwóch lat mogłyby przygotować odpowiednie projekty, dając w tym czasie Sejmowi możliwość zajęcia się innymi problemami.
Jeśli ktoś powie, że dwa lata to za długo, niech pamięta, iż dotychczas "reforma" zajęła już lat jedenaście, a od wejścia w życie obecnego kodeksu we wrześniu 1998 roku zgłoszono lub uchwalono czternaście projektów nowelizacji. Wszystko to, prowadząc do nieuniknionego chaosu i destabilizacji prawa, już dawno podważyło jedną z podstawowych funkcji prawa karnego, jaką jest jego funkcja gwarancyjna.
Niezależnie więc od tego, czy prezydent podpisze, czy zawetuje ustawę z 24 sierpnia o zmianie kodeksów karnych, a każda z tych ewentualności jest niedobra, czeka nas długa walka o przyzwoite, cywilizowane prawo karne, które stanowiłoby element odbudowy kapitału społecznego, a nie jego destrukcji. Szkoda byłoby, gdyby następne dziesięć lat miało zostać zmarnowane.