Prywatne więzienie? Dlaczego nie
Czy czerpanie zysków z więziennictwa prywatnego jest bardziej naganne niż marnowanie pieniędzy podatników?
Zakłady penitencjarne nigdy nie były dostosowane do potrzeb wymiaru sprawiedliwości. Większość z nich (ok. 65 proc.) pochodzi sprzed I wojny światowej, są wśród nich obiekty z XIII i XIV w. (!). Po 1989 r. ubyło w nich przeszło 30 tys. miejsc, lecz nie z powodu likwidacji, ale zmiany sposobu obliczania ich pojemności. Poprzednio stosowana norma kubaturowa została zastąpiona obliczaną w metrach kwadratowych, czyli faktycznie urealniona. Na 17 września 2001 r. stan przepełnienia zakładów karnych wynosi ponad 18 proc. (osadzonych - 80.071) i jeśli liczba skazanych na pozbawienie wolności osiągnie w tym roku spodziewane 85 tys., stan przepełnienia wyniesie ok. 25 proc. Według danych z Centralnego Zarządu Służby Więziennej znaczne wyeksploatowanie zakładów karnych oraz ich przepełnienie powoduje, że w najbliższych latach potrzebne będzie ok. 20 tys. nowych miejsc, co w latach 2001-2005 pochłonęłoby 1533,5 mln zł. Środki te najpewniej nigdy nie zostaną przyznane.
Światowy problem
Jak z tym problemem radzą sobie inne kraje? Wzrost populacji więziennej to również problem państw zachodnich. W pierwszej połowie lat 90. wzrosła ona we Francji o 9,1 proc., w Anglii i Walii o 15,6 proc., w Szkocji o 21,4 proc., Szwecji - 22,5 proc., Belgii - 25,3 proc., Niemczech - 37,8 proc., Portugalii o 46,2 proc., Włoszech o 51,7 proc., Holandii 55 proc. W Stanach Zjednoczonych w ciągu 20 lat liczba uwięzionych wzrosła przeszło trzykrotnie: do 2 mln osób.
Jednym ze sposobów rozwiązania problemu jest prywatyzacja więzień. Zapoczątkowana została w Stanach Zjednoczonych w 1984 r., kiedy to zawarto tam pierwsze eksperymentalne kontrakty. W Australii pierwsze prywatne więzienie otwarto w 1990 r., a w Wielkiej Brytanii pierwszy kontrakt zawarto stosunkowo niedawno, bo w 1992 r. Od tego czasu we wszystkich wymienionych krajach, a także Nowej Zelandii, Kanadzie, Południowej Afryce, powstało blisko 200 więzień prywatnych, a liczba miejsc w tych zakładach wzrosła w latach 90. blisko dziesięciokrotnie.
Ocena tego stosunkowo nowego, a u nas w ogóle nie znanego zjawiska, łączy się z oceną ogólniejszej tendencji do prywatyzacji wielu zadań dotychczas wykonywanych przez państwo. Dla przykładu jedno z najsłabszych ogniw naszego wymiaru sprawiedliwości: doręczanie wezwań na rozprawy sądowe, czy też dowożenie na nie więźniów, zostało w wielu państwach już dawno zlecone prywatnym przedsiębiorcom. I co najważniejsze, z dobrym skutkiem.
Same korzyści
Jeśli jednak chodzi o prywatyzację więzień, ocenia się ją zwykle z dwóch punktów widzenia. Po pierwsze - czy jest w ogóle dopuszczalne, aby państwo mogło zrezygnować z wykonywania kary pozbawienia wolności i czy dopuszczalne jest czerpanie zysków z tego rodzaju działalności przez osoby prywatne. Po drugie - czy i na ile tego rodzaju rozwiązanie służy celom i wykonywaniu kary pozbawienia wolności. Ta ostatnia ocena nie może być dokonywana według innych standardów niż stawiane więzieniom państwowym.
Zacznijmy od praktycznego funkcjonowania więzień prywatnych, czyli jakości dostarczanej usługi, możliwości rozwojowych i przystosowania do zmieniających się potrzeb, podatności na korupcję, stopnia zabezpieczenia przed ucieczką oraz odpowiedzialnością, jaką może i powinien ponosić prywatny przedsiębiorca. Każdy z tych elementów przemawia na korzyść przedsiębiorcy prywatnego, tzn. wielkich, często międzynarodowych korporacji, które prowadzą swoją działalność w różnych krajach i na różnych kontynentach. Jest ich na świecie kilkanaście, a niektóre notowane są na giełdzie. Tworzą ważną dziedzinę gospodarki, oferującą setki tysięcy miejsc pracy.
Przede wszystkim jak zawsze przekazanie i tej funkcji w ręce prywatne prowadzi do znacznej redukcji kosztów. Oblicza się, że koszt jednego miejsca jest niższy od 5 proc. w pierwszych latach, do 15 proc. w latach następnych. Podobnie jeśli chodzi o koszty budowy nowego więzienia. Dla porównania dwa podobne więzienia na tę samą liczbę miejsc, zbudowane w analogicznych warunkach na Florydzie, kosztowały 69,9 mln USD - prywatne i 85,7 mln USD - państwowe. Czas trwania budowy więzienia prywatnego jest z reguły krótszy niż państwowego. Odpowiadający przed państwem, które jest stroną kontraktu, bankiem i akcjonariuszami przedsiębiorca nie może pozwolić sobie na opóźnienie i nie może tak jak państwo przerzucać jego kosztów na barki podatników. I co w naszych warunkach najważniejsze, państwo nie wykłada żadnych środków finansowych do czasu oddania mu do dyspozycji zakontraktowanej liczby miejsc. A po wygaśnięciu kontraktu, który jest przeważnie zawierany na 10-25 lat, więzienie może przejść na jego własność.
Jakkolwiek założeniem - często zawartym w kontrakcie - jest, że przedsiębiorstwo prywatne powinno dostarczać przynajmniej taką samą jakość przy mniejszych kosztach, jest ona bez porównania wyższa niż w więzieniu państwowym. W Wielkiej Brytanii więzienie Altcource w Liverpoolu uważane jest za najlepsze. W więzieniu państwowym więzień korzysta przeciętnie z jednej godziny aktywności poza celą, a w Altcource w kontrakcie zagwarantowane jest co najmniej dziesięć godzin. W szczególności dotyczy to pracy, którą organizują przedsiębiorcy z zewnątrz. Oni zapewniają przyuczenie do niej, zbyt produktów i wynagrodzenie.
Można oczywiście powiedzieć, że jedno- lub dwuosobowa cela, boiska, siłownia, bogato zaopatrzona biblioteka, kaplica wszystkich wyznań, szpital, nauka i dobrze zorganizowana praca to o wiele za dużo dla skazanego za przestępstwo. Ocena zależy od tego, jakie zadania postawimy przed karą pozbawienia wolności. Tutaj ważne jest jedynie, że wszystkie te zadania, jakie państwo stawia przed przedsiębiorcą prywatnym, wypełnia on przeważnie znacznie lepiej niż w więzieniu państwowym. Zamiast bez końca dyskutować, czy art. 3 kodeksu karnego (formułujący tzw. zasadę humanizmu) powinien figurować w kodeksie, czy też jako pusty slogan powinien zostać z niego usunięty, lepiej zobaczyć, jak tego rodzaju humanizm wygląda w praktyce.
Więzienia prywatne przewyższają swoje państwowe odpowiedniki możliwością przystosowania się do zmieniających się potrzeb. Są tak budowane, aby nie tylko zagwarantować ustaloną w kontrakcie liczbę miejsc, ale by w razie potrzeby zwiększyć ją o ustalone 10 proc. czy 30 proc.
Zapłaci za ucieczkę
Tymczasem u nas trwająca już blisko dwa lata jedyna budowa więzienia w Piotrkowie Trybunalskim zostanie ukończona najwcześniej w 2003 r., jeśli nie później. Wyspecjalizowany przedsiębiorca prywatny potrafi zbudować i co najważniejsze zorganizować więzienie w czasie o połowę krótszym.
Czy w tak skorumpowanym państwie jak Polska można wyobrazić sobie funkcjonowanie więzienia prywatnego? Wydaje się, że odpowiedź może być tylko przecząca. Należy jednak wziąć pod uwagę, że problem korupcji i nadużyć nie jest wyłącznie domeną sektora prywatnego i że przedsiębiorca prywatny jest znacznie lepiej kontrolowany, zarówno przez swojego kontrahenta państwowego, którego przedstawiciel jest w więzieniu stale, jak i przez wolontariuszy i środki masowego przekazu. Taka przejrzystość funkcjonowania więzienia prywatnego jest nieosiągalna w więzieniu państwowym.
I tutaj dochodzimy do odpowiedzialności przedsiębiorcy prywatnego, która zdaniem moich rozmówców w brytyjskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych jest największą zaletą prywatyzacji więzień. Zgodnie bowiem z zawieranym i liczącym kilkaset stron kontraktem, całe ryzyko przechodzi na przedsiębiorcę prywatnego, który odpowiada za opóźnienia w budowie, niezachowanie standardów, ucieczki więźnia itd. Za wszystko to nalicza mu się punkty karne, które prowadzą do określonych sankcji finansowych. W efekcie wszystko funkcjonuje znacznie lepiej niż w więzieniu państwowym. Prywatyzacja nie rodzi żadnych nowych problemów, stwarza jedynie nowe możliwości.
Kara i zysk
Analiza byłaby niepełna, gdyby pominąć często przeważające względy ideologiczne. Trudno nie zauważyć, że idea prywatyzacji więzień odnosi sukcesy - na razie - wyłącznie w krajach anglosaskich i w Kanadzie, gdzie więzienia prywatne powstały w prowincjach angielskich. Dzieje się tak za sprawą, jak się wydaje, odmiennego niż na kontynencie europejskim, znacznie mniej etatystycznego punktu widzenia. Tutaj, zwłaszcza w krajach Europy Środkowowschodniej, prywatyzacja jest często utożsamiana z zawłaszczeniem, tam widzi się w niej użyteczne narzędzie osiągania celów publiczno-państwowych z pomocą środków prywatnych. Zachowując dla siebie określanie i egzekwowanie wymagań i standardów, a w razie potrzeby zmianę zleceniobiorcy, państwo w rzeczywistości zwiększa możliwości osiągania swych celów.
Wiąże się z tym postawiona już kwestia, czy dopuszczalne jest czerpanie przez przedsiębiorcę prywatnego zysków z wykonywania kary pozbawienia wolności. Ale tego rodzaju pytanie należy zastąpić zupełnie innym: czy czerpanie zysków z zainwestowanego w więziennictwo prywatne kapitału jest bardziej naganne niż marnowanie pieniędzy podatników? Skoro za te same pieniądze podatnicy mogą mieć więcej produktu znacznie lepszej jakości? Za dogmatyczną opozycją kryje się niechęć do instytucji więzienia w ogóle. Nie chce się mieć więcej lepszych zakładów, gdyż ich brak i katastrofalny stan można wykorzystać jako argument przeciwko skutecznej polityce karnej.
Najlepszą puentą tej analizy są słowa dr Alison Liebling z Instytutu Kryminologii Uniwersytetu w Cambridge, która prowadzi porównawcze badania nad funkcjonowaniem więzień prywatnych. Powiedziała: w zasadzie jestem przeciw, ale nie mogę zaprzeczyć, że to znakomicie funkcjonuje. Nie rozwiązuje problemu, jest tych więzień od kilku do dwudziestu procent, ale w znacznym stopniu go łagodzi. I co może najważniejsze, standard nowo powstałych więzień prywatnych podnosi ogólny standard więziennictwa w danym kraju.