c"> | archiwum

PUBLIKACJE
Probacja w polskim Kodeskie karnym

Mówiąc o probacji w polskim prawie karnym mamy na myśli trzy insty­tucje:

— warunkowe umorzenie postępowania,

— warunkowe zawieszenie wykonania kary,

— warunkowe przedterminowe zwolnienie.

Istota każdej z nich polega - jak wiadomo - na rezygnacji ze skazania i kary w przypadku warunkowego umorzenia postępowania, z wykonania orzeczonej kary w przypadku warunkowego skazania czy z odbycia części kary w przypadku warunkowego zwolnienia oraz na nałożeniu na sprawcę obowiązków próby i poddanie go dozorowi kuratora.

Jak z tego wynika, tego rodzaju możliwość rezygnacji z całości lub części kary występuje, po pierwsze, na etapie oddania pod sąd przed rozprawą główną. Po drugie, jest ona możliwa na etapie wyroku skazującego w przy­padku warunkowego skazania. Po trzecie, na etapie wykonania kary w przy­padku warunkowego zwolnienia skazanego. Jeśli przypominam te tak oczywiste sprawy, to tylko po to, aby móc przejść do bardziej kontrowersyj­nych.

Wprowadzona na wzór anglosaski w Polsce na przełomie XIX i XX wie­ku instytucja probacji nie jest oczywiście instytucją statyczną. Pomijam tu­taj problem rozwoju systemów anglo-amerykańskiego, francusko-belgijskiego czy norwesko-duńsko-holenderskiego, a także rozważania, któremu nich najbardziej i w jakim zakresie odpowiada system polski. Chodzi mi bowiem o to, że na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat można zaobser­wować zjawisko rozszerzenia zakresu tej instytucji w prawie polskim, czyli zwiększenia możliwości rezygnacji z kary (i zastępowania jej obowiązkami próby oraz nadzorem kuratora) na każdym etapie postępowania sądowego. Na tej kwestii chciałbym się na chwilę zatrzymać i zastanowić nad niektó­rymi jej implikacjami.

W pierwszym rzędzie dotyczy to instytucji warunkowego umorzenia postępowania, którą czasami chce się uważać za przejaw twórczego wkładu polskiej myśli prawniczej. Została ona - jak wiadomo - po raz pierwszy wprowadzona do ustawodawstwa polskiego Kodeksem kar­nym z 1969 r. Kodeks karny z 1997 nie tylko przejął tę instytucję, ale znacz­nie ją rozszerzył. Rozszerzenie to nastąpiło przede wszystkim, czego się chyba nie dostrzega, w wyniku generalnego obniżenia sankcji w tym ko­deksie. To znaczy dostrzega się oczywiście obniżenie sankcji, będące je­dną z głównych idei tego kodeksu, ale nie zawsze zauważa pośrednie konsekwencje, jakie ma to dla zakresu stosowania szeregu innych instytu­cji, w tym warunkowego umorzenia postępowania. Tymczasem sprawiło ono, że zakres warunkowego umorzenia zwiększył się prawie o połowę (ze 138 przestępstw w kk 1969 r. do 201 przestępstw w Kodeksie karnym z 1997 r.)

Obok tego rodzaju rozszerzenia zakresu warunkowego umorzenia Ko­deks karny wprowadza taką możliwość w stosunku do przestępstw zagrożo­nych karą do 5 lat (poprzednio bez wyjątku do lat 3), w przypadku, gdy pokrzywdzony pojednał się ze sprawcą, sprawca naprawił szkodę lub pokrzyw­dzony i sprawca uzgodnili naprawienie szkody.

W efekcie spowodowało to, że warunkowe umorzenie jest obecnie moż­liwe w ponad 80% przypadków przestępstw z części szczególnej Kodeksu karnego (ok. 84%). Stąd tak niewiele brakowało, a niedawno skorzystałby z niego biskup Śliwiński, który -jak wiadomo - spowodował wypadek dro­gowy w stanie nietrzeźwości i zdaje się, że jedynie w wyniku nacisku opinii publicznej odstąpiono od tego niewczesnego pomysłu.

Co więcej, dopuszczone jest obecnie stosowanie warunkowego umorze­nia w przypadku sprawcy uprzednio karanego, jeśli było to skazanie za przestępstwo nieumyślne (poprzednio miało ono zastosowanie wyłącznie do sprawcy niekaranego: por. art. 66 § 1 kk z 1997 z art. 27 § 1 kk z 1969 r.), co zwiększyło zakres jej stosowania o dalszy (21) szereg przestępstw.

Nie jest moim zamiarem analizowanie tutaj, czy i na ile rozszerzenie za-Kresu instytucji warunkowego umorzenia w poszczególnych grupach przy­padków było właściwe. Chodzi mi jedynie o odnotowanie pewnej tendencji do rozszerzenia zakresu rezygnacji z ukarania sprawcy już przed rozprawą sadową oraz pokazania rozmiarów tej rezygnacji. Ukazania niewątpliwie znacznego rozszerzenia zakresu tej instytucji.

Podobną tendencję można zaobserwować, jeśli chodzi o rozszerzenie zakresu instytucji warunkowego zawieszenia wykonania kary. Nastąpiło ono przez wprowadzenie warunkowego skazania nie tylko w stosunku do skazanego na karę pozbawienia wolności, ale - jak wiadomo - również na karę ograniczenia wolności i grzywny. W dalszym ciągu przez wprowadze­nie możliwości warunkowego zawieszenia w stosunku do recydywisty specjalnego z art. 64 kk, w tym także w stosunku do tzw. multirecydywisty z § 2, który - przypomnijmy - był już skazany dwukrotnie za przestępstwo umyślne i za trzecim razem popełnia ponownie przestępstwo umyślne prze­ciwko życiu i zdrowiu, przestępstwo zgwałcenia, rozboju, kradzieży z włamaniem lub inne przestępstwo przeciwko mieniu popełnione z użyciem przemocy lub groźbą jej użycia. W każdym z tych przypadków, a także w przypadku każdego ko­lejnego (czwartego, piątego) powrotu do przestępstwa możliwe jest zasto­sowanie warunkowego zawieszenia, o ile oczywiście spełnione zostaną przesłanki z art. 69 § 1 kk, czyli kara orzeczona nie przekroczy 2 lat pozba­wienia wolności. Notabene jest to kierunek akurat przeciwny temu, jaki wyrażony jest w znanej skądinąd idei three strikes and you're out, zgodnie z którą skazany za trzecim razem np. za gwałt nie tylko nie może - nawet teoretycznie - korzystać z warunkowego zawieszenia, ale zostanie obliga­toryjnie skazany na karę 25 lat lub dożywotniego więzienia.

Jak wiadomo, Kodeks karny wykonawczy wprowadza dodatkowo możli­wość warunkowego zawieszenia wykonania kary nieprzekraczającej 2 lat pozbawienia wolności w przypadku, gdy odroczenie kary trwało przez okres co najmniej jednego roku. Trudno nie zauważyć, jak bardzo szeroka i niekontrolowalna jest to możliwość w sytuacji, gdy z różnych powodów na odbycie kary pozbawienia wolności oczekuje blisko 30 tys. skazanych.

I wreszcie, szczególnie ważne z uwagi na samą filozofię Kodeksu kar­nego, jest zniesienie ograniczenia stosowania warunkowego zawieszenia z uwagi na społeczne - czyli ogólnoprewencyjne - oddziaływanie kary, do czego chciałbym jeszcze powrócić. A także możliwość warunkowego za­wieszenia wykonania kary łącznej w przypadku zbiegu kar, w którym jedna z kar jest warunkowo zawieszona. A więc w sytuacji, w której w jednym przypadku sąd uznał zasadność takiego zawieszenia, ale w drugim stwier­dził potrzebę jej wykonywania. Jeśli chodzi o trzecią z kolei instytucję wchodzącą w zakres interesującego nas problemu probacji - tj. warunkowe zwolnienie jej radykalne rozszerzenie nastąpiło przede wszystkim przez obniżenie wymogu odbycia co najmniej 2/3 kary na rzecz tylko połowy kary, co w momencie wejścia w życie kodeksu słusznie zostało określone mianem cichej amnestii dla recydywistów. Zniesienie (werbalnego?) zastrzeżenia, że w stosunku do recydywistów wielokrotnych warunkowego zwolnienia w zasadzie się nie stosuje oraz wprowadzenie możliwości ponownego wa­runkowego zwolnienia, nawet gdy zostało już raz odwołane (por. art. 81 kk z 1997 z art. 96 kk z 1969). Oznacza to oczywiście rozszerzenie zakresu przypadków, do których ma ono zastosowanie w takim stopniu, w jakim odnotowujemy powrót do więzienia osób warunkowo zwolnionych. Jeśli się nie mylę, jest to ok. 15-20%. Rozszerzenie zakresu tej instytucji na­stąpiło w dalszym ciągu przez wprowadzenie obligatoryjnego obowiązku warunkowego zwolnienia wobec sprawcy umieszczonego w zakładzie le­czenia odwykowego, jeżeli wyniki leczenia w tym zakładzie za tym przemawiają (art. 98 k.k.). Wreszcie, przez zniesienie zastrzeżenia, że może ono nastąpić tylko wtedy, gdy mimo niewykonania kary w całości jej cele zostały osiągnięte (art. 90 § 1 kk z 1969). Tak jak w przypadku warunkowego zawieszenie chodzi tu o cele kary w zakresie jej społecznego oddziaływania. Przyjęcie tego rodzaju kontrowersyjnego rozwiązania stało się, jak wiadomo, podstawą ubiegania się o warunkowe zwolnienie m.in. przez zabójcę księdza Jerzego Popiełuszki, które zresztą w pierwszej instancji zostało mu przyznane, gdyż ustawowo właściwie nie było ku temu przeszkód.

Mam nadzieję, że ta przydługa nieco analiza pokazuje, jak daleko usta­wodawca posunął się w rozszerzaniu zakresu instytucji probacji w prawie polskim, jak bardzo rozszerzył zakres możliwości rezygnacji z kary na każ­dym etapie postępowania karnego.

Oczywiście znacznie ważniejsze i chyba bardziej interesujące byłoby teraz przedstawienie, jak tego rodzaju rozszerzenie funkcjonuje w prak­tyce, czy wychodzi naprzeciw podobnym tendencjom w orzecznictwie i je stymuluje, czy też być może przyjmowane w teorii rozwiązania nie odbijają się w orzecznictwie, które podąża swoimi drogami. Nie chciałbym jednak tutaj wchodzić w kompetencje przedstawicieli Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, którzy posiadają odpowiednie dane i na pewno zrobią to znacznie lepiej.

Jeśli o mnie chodzi, to chciałbym jeszcze przez chwilę zastanowić się nad powodami, które skłaniają ustawodawcę do pójścia tak daleko w tym kierunku. Powodami deklarowanymi, które, niezależnie od szczerości de­klaracji, nie zawsze muszą odpowiadać prawdzie - jest rzekoma efektyw­ność instytucji probacji. Ma o tym świadczyć mała powrotność do przestęp­stwa (w granicach 10-20% - Marek, s. 269) oraz jej walory wychowawcze. W rzeczywistości jest to tylko deklaracja, gdyż owa mała powrotność wyni­ka w gruncie rzeczy z małej wykrywalności oraz nieefektywności i nie­szczelności systemu kurateli. Im bardziej system ten jest nieszczelny oraz im mniejsza jest wykrywalność, tym łatwiej można mówić o skuteczności systemu probacji i małej powrotności, o której w rzeczywistości niewiele wiemy. Jeśli natomiast chodzi o walory wychowawcze, to w stosunku do samych sprawców są one - jak z tego wynika - niesprawdzalne, natomiast w stosunku do wszystkich innych rezygnacja ze skazania czy wykonania kary najczęściej nie ma waloru wychowawczego, a nawet przeciwnie - do­strzegany jest jej wymiar destrukcyjny.

System odpowiedzialności zasadzający się głównie na karze z warunko­wym jej zawieszeniem, która orzekana jest w ponad 80% przypadków skazań na karę pozbawienia wolności i w ok. 65% wszystkich kar, jest systemem antyprewencyjnym. Zwłaszcza że znaczna część skazanych na karę bez­względnego pozbawienia wolności korzysta następnie z warunkowego zwolnienia, które -jak podkreślałem -jest możliwe, mimo że cele kary nie zostały osiągnięte (ok. 3/4 sprawców przestępstw przy użyciu przemocy ko­rzysta z dobrodziejstwa tej instytucji, co powoduje, że średnia kara w tych przypadkach ulega skróceniu o 14 miesięcy - Atlas 3 s.261).

Deklaracja o skuteczności wychowawczego oddziaływania środków probacyjnych jako racji tak daleko idącego ich rozszerzenia nie jest chyba przez samego ustawodawcę poważnie, a w każdym razie konsekwentnie brana pod uwagę. Przypomnijmy fakt wprowadzenia możliwości ponowne­go warunkowego zwolnienia, co zdaje się świadczyć, że ustawodawca albo ignoruje fakt braku efektu wychowawczego, który miał być osiągnięty za pierwszym zwolnieniem, albo też podchodzi do kwestii już zbyt idealisty­cznie. Jeszcze innego rodzaju przykład to wspomniana również możliwość warunkowego zwolnienia sprawcy (art. 98 kk), który odbył leczenie w za­mkniętym zakładzie leczenia odwykowego, jeżeli wyniki leczenia za tym przemawiają, jest obligatoryjne, bez względu na ocenę efektu resocjaliza­cyjnego. W tym samym kontekście konieczne jest odnotowanie zniesienia przy warunkowym zawieszeniu wychowawczego, jak się wydaje, obowiąz­ku w postaci (por. w art. 72 kok I art. 74 kok.69) „wykonania określonych prac lub świadczeń na cele społeczne", co stanowi i tutaj wyraz tendencji akurat odwrotnej do kierunku, który kładzie nacisk na możliwość wprowadzania tzw. communitypenalties, tj. kar społecznie użytecznych jako alterna­tywy dla kary pozbawienia wolności. W niektórych krajach cieszą się one wzrastającym powodzeniem.

Jeśli nie deklarowane, to jakie rzeczywiste powody kryją się za tak zna­cznym rozszerzaniem zakresu możliwości środków probacyjnych w prawie polskim. Wynikają one moim zdaniem - jak już dawałem temu niejedno­krotnie wyraz - z bardzo silnych tendencji redukcjonistycznych czy też abolicjonistycznych, które charakteryzują zresztą nie tylko polskiego usta­wodawcę. Abolicjonizm jeszcze niedawno był utożsamiany z walką prze­ciwko karze śmierci. Prowadzono ją m.in. pod hasłem możliwości jej za­stąpienia przez karę dożywotniego więzienia. Z chwilą jednak jej zniesie­nia z kolei kara dożywotniego więzienia stała się synonimem nieludzkiego okrucieństwa, zaprzeczenia wiary w człowieka i możliwości jego resocjalizacji. Zwolennicy resocjalizacyjnego uzasadnienia kary są zresztą najczę­ściej w ogóle przeciwni karze pozbawienia wolności, uważając, że ma ona oddziaływanie kryminalizujące. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że karę bez­względnego pozbawienia wolności orzeka się w Polsce w ok. 12—14% przy­padków ogółu skazań, to można chyba zgodzić się z prof. Siemaszką, że nabrała ona już właściwie charakteru wyjątkowego.

Tego rodzaju kierunek abolicjonistyczny ma, jak wspomniałem, swoich zwolenników w różnych krajach. Jego wyrazem jest także wielość opraco­wań poświęconych usprawiedliwianiu sensu kary. Kara nie jest już czymś, co stanowi naturalne następstwo wyrządzonego zła; następstwo będące wyrazem odpowiedzialności człowieka za jego czyn - karę trzeba obecnie usprawiedliwiać. Ten interesujący nie tylko w filozofii prawa karnego i uwarunkowany ogólniejszym kontekstem kulturowym kierunek jest je­dnak w gruncie rzeczy stosunkowo mało w polskiej dogmatyce znany. Re­dukcjonizm odpowiedzialności w polskim prawie karnym ma bowiem przede wszystkim rodowód niemiecki. Zdaniem szeregu teoretyków główną cechą niemieckiego modelu odpowiedzialności karnej jest właśnie położe­nie szczególnego nacisku na środki karne bez pozbawienia wolności.

Przeniesienie tego rodzaju modelu na grunt polski i w niektórych pun­ktach pójście nawet dalej jest jednak błędem z trzech następujących powo­dów:

— po pierwsze, to co nazywam modelem niemieckimi, zostało uk­ształtowane na przestrzeni kilku dziesięcioleci w warunkach opiekuńcze­go państwa dobrobytu. Państwo to zresztą przeżywa obecnie swój kryzys. Nie wiadomo, czy model ten wytrzyma próbę czasu, który charakteryzuje duże bezrobocie, imigracja, wzrost nastrojów punitywnych i odejście od za­łożeń państwa opiekuńczego. Jeśli weźmie się pod uwagę występujący tam znaczny - w ostatnim dziesięcioleciu - wzrost prizonizacji (i to nawet przy tej samej stopie przestępczości), wówczas można zaryzykować twierdze­nie, że już obecnie nie wytrzymuje tej próby;

— po drugie, model ten został ukształtowany w warunkach ustabilizowa­nej przestępczości, podczas gdy do nas przeniesiony został w sytuacji gwałtownego jej wzrostu, ok. 2,5-krotnie w okresie ostatnich kilkunastu lat;

— po trzecie, przeniesienie go do takiego jak nasz kraju, w którym kary bez pozbawienia wolności nie funkcjonują, oznacza w znacznej mierze rezygnację ze stosowania jakichkolwiek w miarę efektywnych środków karnych. Przypomina mi to czasy PRL-u, w którym - jak niektórzy państwo może pamiętają - w okresie trudności z zaopatrzeniem w mięso nawoływa­no do przechodzenia na wegetarianizm i częstsze spożywanie ryb i warzyw. Szkopuł był, jak wiadomo, w tym, że tych ryb jeszcze bardziej brakowało.

Być może niepotrzebnie próbuję dokonać zabiegu racjonalizacji opisa­nych doktrynalno-ustawodawczych tendencji przez odwoływanie się do abolicjonizmu, redukcjonizmu czy też modelu niemieckiego-podczas gdy zmiany te nie są do końca przemyślane. Uzasadnia się je znacznie prostszy­mi, publicystycznymi hasłami humanizacji, liberalizacji i europeizacji pra­wa karnego, które poza pozytywnym samookreśleniem autorów mają na celu odpowiednie ustawienie ewentualnych oponentów. Problem jest jed­nak zbyt poważny, aby można było go w ten sposób załatwić.

Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat w wielu krajach należących do kręgu tzw. kultury zachodniej obserwuje się znaczny wzrost przestęp­czości oraz towarzyszącej jej prizonizacji. Przy czym zdarza się, jak w przy­padku wspomnianych Niemiec, że wzrost prizonizacji występuje nawet przy niezmienionej stopie przestępczości. Wejście w krąg liberalnego sys­temu gospodarki wolnorynkowej jest jedną, choć nie jedyną, z przyczyn gwałtownego wzrostu przestępczości również w Polsce. Świat, w którym żyjemy, jest — co warto sobie uzmysłowić — również i pod tym względem zupełnie inny niż przed kilkunastoma zaledwie laty. Kamery na ulicach i w miejscach użyteczności publicznej, bramki przy wejściach do nich, bo dygards chroniący mniej lub bardziej ważne osoby, strażnicy w szkołach i to nie tylko dla ochrony nauczycieli przed uczniami, prywatne agencje zatru­dniające blisko dwukrotnie więcej pracowników ochrony niż cała polska policja - wszystko to na stałe zmieniło otaczającą nas rzeczywistość. Czas, w którym wychodząc z domu zdarzało się nam zostawiać klucz pod wycie­raczką, minął bezpowrotnie - to po pierwsze.

Po drugie, ten wzrost przestępczości pociąga za sobą nieunikniony wzrost jej kosztów, nie tylko w postaci powodowanych przez nią szkód, ale - co tutaj nas bardziej interesuje - kosztów walki z przestępczością, a także potrzebę kalkulowania tych rosnących kosztów. Wystarczy powiedzieć, że roczny koszt utrzymania więźnia w szeregu krajów przekracza koszt utrzy­mania i wykształcenia na najbardziej renomowanych uniwersytetach w tym samym okresie. Rozpad rodziny, upadek instytucji wychowawczych, niedo­statek kapitału społecznego powodują, że społeczeństwa zmuszone są ponosić znacznie zwiększone koszty ekonomiczne na walkę z przestępczością, które są porównywalne z wydatkami sektora militarnego. Dla przykładu, przed kilkoma laty wydatki na obronę w Stanach Zjednoczonych były niewiele wyższe od wydatków na walkę z przestępczością, które wynosiły wówczas dwieście kilkadziesiąt miliardów dolarów. W niektórych przypad­kach koszty walki z przestępczością zdają się przekraczać możliwości niektó­rych krajów, co zdaje się również dotyczyć Polski. Jednak należy pamiętać, że koszt pobytu przestępcy w więzieniu jest o tyle opłacalny, że -jak się to oblicza -jest znacznie niższy niż koszt przestępstw, które popełniłby w tym czasie na wolności. Podobna zależność istnieje miedzy spadkiem przestęp­czości a wzrostem dochodu narodowego. I oczywiście odwrotnie - między wzrostem przestępczości a spadkiem dochodu narodowego. Np. dochód na­rodowy mógłby być w latach 1997-2001 wyższy o ok. 6,9%, gdyby nie odno­towany w tym czasie wzrost przestępczości. (Jan Jacek Staudynger: Modyfikacje funkcji produkcji i wydajności pracy z zastosowaniem s. 84 i n., Wyd. Uniwersytetu Łódzkiego 2003).

Po trzecie, alternatywna kara pozbawienia wolności czy środki probacyjne (lub szerzej - środki bez pozbawienia wolności) jest alternatywą fałszywą. Podobnie zresztą jak ciągle ten sam spór o to, czy lepsza jest nieuchronność, czy surowość kary. Walka z przestępczością, która jest jednym z głównych problemów współczesności, wymaga, abyśmy mogli sięgać zarówno po jed­ne, jak i drugie środki karne. Dostosowywanie polityki kryminalnej do zasta­nego stanu posiadanej infrastruktury penitencjarnej jest nie tylko błędem, ale jest wybiegiem. Abolicjoniści brak odpowiedniej infrastruktury wyko­rzystują jako argument przeciwko stosowaniu kary pozbawienia wolności. Niezależnie przy tym, jak bardzo słusznie krytykują panujące tam warunki -sprzeciwiają się ich poprawie, w szczególności rozbudowania infrastruktury penitencjarnej, uważając, że posiadanie odpowiedniej liczby miejsc w wię­zieniach wzmocni tendencje do ich zapełniania. Z tego też powodu optują za rozszerzaniem probacji niezależnie od jej efektywności.

Istnieje potrzeba rozbudowy zakładów penitencjarnych, a wobec braku ku temu odpowiednich funduszy wskazane jest wykorzystanie do tego ce­lu środków prywatnych. Jak miałem już okazję na ten temat niejednokrot­nie pisać, tam gdzie istnieją więzienia prywatne, prowadzi to do podniesie­nia standardów i obniżenia kosztów. Niezależnie jednak od stworzenia większej liczby miejsc w więzieniach, potrzebne jest stworzenie mechaniz­mów ich zwalniania. Przez wzbogacanie alternatywnych wobec kary po­zbawienia wolności środków, jak np. wspomniane community penalties oraz wzmocnienie tak szeroko stosowanych u nas środków probacyjnych.

Zainicjowana przez amerykańskiego szewca instytucja probacji była wynikiem teoretycznych rozważań, ale rezultatem pragmatyczn podejścia do sposobów rozwiązywania problemu przestępczości. Wyra-zera tej samej pragmatycznej tendencji jest tzw. monitoring elektroniczny, który również zapoczątkowany został w Stanach Zjednoczonych; eksperymentalnie w latach 60., a następnie wprowadzony na stałe w roku 1984 w stosunku do osób skazanych na areszt domowy. Od tego czasi znalazł swoje zastosowanie w odniesieniu do zwolnień za kaucją, środków probacyjnych oraz wcześniejszych zwolnień z więzienia, odpowiednika naszego warunkowego przedterminowego zwolnienia, jako środek wspomagający kary wykonywane na rzecz społeczności i jako samodzielna ka­ra. Kolejno wprowadzano go w większości krajów europejskich, gdzie w różnym zakresie funkcjonuje. W Anglii i Walii (od 1989), Szwecji i Danii (1994), Holandii (1995), Szkocji (1998), Belgii (1998), Szwajcarii (1999), Francji, Niemczech i Portugalii (2000), Włoszech (2001). W sumie w roku 2000 w samej Europie środek ten stosowano już wobec ponad 30.000 tys. osób.

Monitoring elektroniczny polega na stałym lub okresowym kontrolowa­niu obecności lub nieobecności w określonym miejscu skazanych znajdu­jących się poza zakładem penitencjarnym. Stałym, za pomocą specjalnego urządzenia o angielskiej nazwie tag, które swym wyglądem przypomina ze­garek. Jest zakładane, podobnie jak zegarek na przegub dłoni albo powyżej kostki na nodze. Okresowym, przez kontrolę obecności skazanego za po­mocą kierowanego komputerem telefonu, na który musi on odpowiedzieć i w ten sposób potwierdzić swoją obecność. Jest to tzw. voice veryfication, gdyż odpowiednio zaprogramowane urządzenie jest w stanie rozpoznać głos osoby kontrolowanej. Musi ona odpowiadać w określony sposób, tak aby nie mogła uprzednio nagrać swojej odpowiedzi.

Najważniejszym celem, jaki przyświeca wprowadzaniu monitoringu elektronicznego, jest oczywiście zwolnienie pewnej liczby miejsc w prze­pełnionych zakładach penitencjarnych i związane z tym oszczędności finansowe. Nie trzeba wyjaśniać, że skazany dla przykładu na areszt do­mowy nie obciąża państwa wieloma kosztami związanymi z jego zakwate­rowaniem i utrzymaniem, które to koszty obciążają samego skazanego. Podobnie jest w przypadkach wcześniejszego zwolnienie z odbywania całości kary pod warunkiem poddania się elektronicznemu monitoringowi. Oblicza się, że wprowadzony w roku 1999 w Wielkiej Brytanii w stosunku do niektórych mniej ciężkich przestępstw tzw. home detention curfew scheme, tj. pozostające w gestii dyrektora więzienia, wcześniejsze zwolnienie do 60 dni, pozwolił zaoszczędzić już w pierwszym roku 36,7 min funtów i zwolnić 1950 miejsc w zakładach karnych.

Elektroniczny monitoring służy jednak również zwiększeniu skutecz­ności stosowanych sankcji. Gdy stosuje się go jako dodatkowe zabezpieczenie w przypadku zwolnienia za kaucją, to oczywiście po to, aby zwol­niony z aresztu miał mniejszą możliwość ucieczki. Zapewnia większą skuteczność w egzekwowaniu nałożonych obowiązków w przypadku skazanego, który korzysta z warunkowego zawieszenia czy też warunkowego zwolnienia. Jeśli np. zakazuje się skazanemu wydalania się z określonego miejsca, czy też przeciwnie - zbliżania się do niego, wówczas monitoring elektroniczny nieomal na pewno gwarantuje, jeśli nie wykonanie tego obo­wiązku, to przynajmniej stwierdzenie, czy był on rzeczywiście wykonywany, i wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji np. w postaci wykonania zawieszonej kary czy odwołania warunkowego zwolnienia. Jego celem jest większe zabezpieczenie ofiary i utrudnienie skazanemu powrotu do przestępstwa.

O jego atrakcyjności niech świadczy fakt, że sąd może nałożyć na nie­bezpiecznego kibica zakaz uczęszczania na mecze piłkarskie, na pedofila zakaz przebywania w rejonach, gdzie znajdują się szkoły, a na rozwiedzionego małżonka zakaz zbliżania się do miejsca zamieszkania maltretowanej byłej żony. I może uzyskać pełną informację o przestrzeganiu tego zakazu.

Tego rodzaju technika kontroli osób skazanych na karę pozbawienia wolności wydaje się być szczególnie warta zastosowania w prawie polskim, gdzie system nakładanych różnego rodzaju obowiązków jest przynajmniej teoretycznie szeroko rozbudowany. I dotyczy lub może dotyczyć nieomal wszystkich skazanych, gdyż jak wspomniałem, ponad 80% skazanych na karę pozbawienia wolności korzysta u nas z jej warunkowego zawieszenia, a większość z warunkowego zwolnienia (w przypadku najcięższych prze­stępstw nawet 95%).

We wszystkich tych przypadkach przewidziana jest lub powinna być przewidziana możliwość nałożenia określonych obowiązków. Wymieńmy kilka z nich. Oddanie pod dozór (art. 275 kpk), jako środek zabezpieczający uchylania się od sądu, może być uzależnione od zakazu wydalania się z określonego miejsca. W czasie odbywania kary ograniczenia wolności skazany nie może bez zgody sądu zmieniać miejsca stałego pobytu (art. 34 § 2 kk). W przypadku warunkowego umorzenia postępowania, warunko­wego zawieszenia i warunkowego zwolnienie (art. 67, 72 kk i art. 159 kkw) na sprawcę mogą być nałożone różnego rodzaju obowiązki, których egzek­wowanie jest w praktyce mniej lub bardziej iluzoryczne. Podobnie zresztą jak dozór przeciążonego lub niesprawnego kuratora sądowego czy też innej „osoby lub instytucji godnej zaufania". Są to najczęściej puste słowa, z których niewiele wynika, gdy brak jest możliwości efektywnego kontrolowa­nia nakładanych obowiązków i wykonywania dozoru.

Jeśli w latach 60. stosowanie tego rodzaju monitoringu wywoływało je­szcze wiele obiekcji, kojarzyło się negatywnie z Orwellem, to obecnie sy­tuacja całkowicie się zmieniła. Kamery telewizyjne, mikrofony, karty identyfikacyjne, monitorujące czujniki w zakładach pracy i mieszkaniach prywatnych stały się elementem otaczającej nas rzeczywistości. A tzw. re-ality show typu „Big Brother" ulubionym programem milionów telewi­dzów. Trudno przypuszczać, żeby to wszystko mogło zatrzymać się „na progu" wymiaru sprawiedliwości i nie mieć wpływu na tak ważną sferę współczesności, jaką jest coraz trudniejsza walka z przestępczością.

Konkluzje:

Po pierwsze: zakres instytucji probacji, tj. warunkowego umorzenia, zawieszenia i zwolnienia, został w prawie polskim znacznie nadmiernie ustawowo rozszerzony w sytuacji, w której infrastruktura środków bez pozbawienia wolności nie funkcjonuje.

Po drugie: alternatywna kara pozbawienia wolności czy środki probacyjne (lub szerzej - środki bez pozbawienia wolności) jest alternatywą fałszywą. Walka z przestępczością, która jest jednym z głównych problemów współczesności, wymaga, abyśmy mogli sięgać zarówno po jedne, jak i drugie środki karne.

Po trzecie: istnieje potrzeba wzmocnienia infrastruktury środków kar­nych bez pozbawienia wolności przez wprowadzenie elektronicznego mo­nitoringu. Nie jest on oczywiście żadnym panaceum, ale jednym z możliwych, i to obecnie najtańszych, sposobów wzmocnienia środków probacyjnych