PUBLIKACJE

Prawo karne wobec upiorów przeszłości

Zagadnienie odpowiedzialności za zbrodnie systemów totalitarnych nie ma charakteru specyficznie polskiego. Na przełomie lat 90. można było wymienić przynajmniej 28 byłych reżimów (głównie południowoamerykańskich, wschodnioeuropejskich i afrykańskich), które stanęły w obliczu problemu rozliczenia zbrodni przeszłości.

Sposób rozwiązania kwestii odpowiedzialności za system komunistyczny i jego zbrodnie zależał i zależy od określonego układu sił politycznych oraz istniejących koncepcji prawnych. Zachodzi między nimi również zależność odwrotna, gdyż koncepcje te służą z kolei dalszemu umocnieniu czy też zakonserwowaniu tego układu.

W Polsce symboliczna "gruba kreska", które to słowa pierwszego niekomunistycznego premiera T. Mazowieckiego stały się synonimem późniejszej praktyki, oraz hasła: "Należy wybierać między logiką pojednania a logiką sprawiedliwości", "Patrzeć w przyszłość, a nie przeszłość" i "Ocenę przeszłości pozostawić historykom oraz wyborcom", a także twierdzenie, że "wszyscy byli zabrudzeni", były i są najczęściej powtarzanymi uzasadnieniami mającymi służyć wyłączeniu czy też ograniczeniu tej odpowiedzialności.

Niedostatek sprawiedliwości

Nietrudno zauważyć, że wszystkie te hasła stanowią w gruncie rzeczy zakwestionowanie sensu jakiejkolwiek odpowiedzialności, przede wszystkim sprawiedliwości dystrybutywnej Odpowiedzialność z istoty swojej zwraca się ku przeszłości i w ten sposób służy budowaniu przyszłego ładu moralnego. Podobnie między sprawiedliwością a "logiką pojednania" nie ma żadnej sprzeczności, gdyż przeciwnie - pierwsza warunkuje drugą etc.

W doktrynie prawa karnego negacja możliwości generalnej odpowiedzialności za zbrodnie przeszłości uzasadniana była dwojako, poprzez odwołanie się:

  • do pojęcia państwa prawnego, którego gwarancje powinny być zapewniane jego uprzednim przeciwnikom,
  • do jego szczególnej w tym wypadku konkretyzacji w postaci zasady lex retro non agit, bez bliższego wyjaśniania jej zakresu i aksjologicznego uzasadnienia.

Jest charakterystyczne, że polska teoria prawa karnego tak łatwo przyjęła te rozumowania, że nie zaprzątała swojej uwagi potrzebą rozwijania bardziej złożonej argumentacji, co było spowodowane zarówno jej historycznym rodowodem, jak i służebnym, zarówno wobec poprzedniego, jak i obecnego systemu, pojmowaniem swej roli. Na brak jakiejkolwiek bardziej złożonej argumentacji wpłynęła również jej ciągła izolacja, która sprawia, że światowe publikacje na ten temat są tutaj mało znane i nie były nawet recenzowane.

W rezultacie tego stanu poglądów i związanego z nim układu sił politycznych istniejący sposób rozwiązania odpowiedzialności za zbrodnie przeszłości, na który składa się:

  • odpowiedzialność za konkretne przestępstwa zabronione pod rządami ówczesnego ustawodawstwa,
  • lustracja,
  • rehabilitacja niesłusznie skazanych, jest sprzeczny z zasadą sprawiedliwości, gdyż prowadzi do odpowiedzialności jedynie podrzędnych wykonawców i często - jak w wypadku lustracji - również ofiar systemu, z wyłączeniem odpowiedzialności rozkazodawców oraz autorów (beneficjentów) bezprawia. Nie mniej ważne jest, że prowadzi ex post do legitymizacji ówczesnego systemu prawa (bezprawia), na podstawie którego wymierzana jest odpowiedzialność, oraz instytucjonalnego wymiaru sprawiedliwości, który potrzebował tej legitymizacji bardziej niż jego ofiary rehabilitacji. Udzielenie mu tej legitymizacji bez poprzedniego rozliczenia jego sądowych zbrodni - osławiona deklaracja I prezesa Sądu Najwyższego: "środowisko samo się oczyści" - stanowi pierwszą przyczynę trądu, jaki obecnie toczy polski wymiar sprawiedliwości.

Obraz ten byłby niepełny, gdyby nie dodać, że konsekwencją braku odpowiedzialności było najpierw uwłaszczenie - mającej dostęp do dawnej własności - partyjnej nomenklatury, a następnie jej powrót do władzy politycznej w wyniku wygranych już w 1993 r. wyborów parlamentarnych, a w 1995 r. i 2000 r. wyborów prezydenckich.

Tak szybki powrót do władzy lepiej zorganizowanej nomenklatury doprowadził do widocznego szczególnie od 1993 r. skażenia młodej polskiej demokracji ("nie wlewa się nowego wina do starych bukłaków"). Skażenie to w postaci korupcji, przedkładania dobra partii nad dobro państwa i brak myślenia w kategoriach dobra wspólnego, przeniesione wprost z poprzedniego ustroju i w toku walki politycznej przejmowane przez obie strony, postępuje wyjątkowo szybko.

W tym "nowym-starym" układzie sił politycznych nie jest oczywiście realizowany nawet tak ułomny system odpowiedzialności, który oparty został na zasadach obowiązujących w czasach komunistycznych przepisów prawa. Wystarczy wskazać na ciągnące się latami procesy sprawców masakry robotników w Gdańsku w 1970 r. czy górników w kopalni "Wujek" w 1981 r. A jedyna forma symbolicznej odpowiedzialności za tzw. kłamstwo lustracyjne jest coraz mocniej atakowana i ograniczana. Przeznaczone na nią finansowe i osobowe nakłady zakładają zresztą jej praktyczną niewykonalność.

Norymbergi bis nie będzie

O ile więc wydawało się kiedyś, że nie można sobie wyobrazić świata bez Norymbergi, o tyle świat bez Norymbergi II jest nie tylko możliwy do wyobrażenia; on po prostu istnieje w rzeczywistości Rosji i państw Europy Środkowowschodniej. Jak pisze Władymir Bukowski: "Był proces w Norymberdze, który dokonał rozliczenia z faszyzmem, nie było procesu w Moskwie, który dokonałby rozliczenia z komunizmem"; nie było także procesów w stolicach państw satelickich.

Z perspektywy czasu widoczne jest, że wyjątkowy fenomen Norymbergi był możliwy jedynie przy spełnieniu pewnego szczególnego warunku w postaci narzucenia woli reprezentujących inny porządek prawny państw zwycięskich. Potrzebne więc było istnienie "osądu z zewnątrz" oraz zupełnie innego niż kontynentalny sposobu rozumienia prawa, który pozwolił osądzić czyny w momencie ich popełnienia niekaralne. Obydwu tych elementów w rzeczywistości postkomunistycznej zabrakło. Jak ktoś powiedział, "nie było komu i spośród kogo mianować sędziów, którzy mieliby te zbrodnie osądzić".

Na brak tego porównywalnego osądu złożyło się oczywiście jeszcze wiele innych czynników, przede wszystkim powolne rozmywanie się systemu, "dobrowolne" przekazanie władzy przez postkomunistów oraz niechęć do wymierzenia takiej odpowiedzialności zarówno u tych wpływowych członków zwycięskiej opozycji, którzy kiedyś w budowę i utrzymywanie systemu byli zaangażowani, jak i sędziów i prokuratorów, którzy z tamtego systemu się wywodzili i obecnie znaleźli swoje miejsce w nowym układzie politycznym, oraz postkomunistycznej doktryny prawa karnego.

Niezależnie jednak od tych wszystkich powodów, które Norymbergę II oraz jakąkolwiek inną efektywną odpowiedzialność uczyniły niemożliwą, należy sobie zdawać sprawę, że idea komunizmu nie została potępiona, a jego zbrodnie są obecnie relatywizowane. Wchodzimy w XXI wiek obciążeni zaniedbaniem wobec niewinnych ofiar zbrodni oraz wobec przyszłych pokoleń.

Moralna i prawna anomia

Wśród konsekwencji politycznych takiego stanu rzeczy na plan pierwszy wysuwają się w Polsce wspomniany już powrót do władzy komunistycznej nomenklatury i dokonywane przez nią zawłaszczenie państwa. W sferze społeczno-politycznej brak odpowiedzialności za przestępstwa poprzedniego systemu prowadzi także do postępującej polaryzacji politycznej, która po 10 latach transformacji wydaje się znacznie głębsza niż na początku tego okresu. W ten sposób zahamowanie odpowiedzialności za zbrodnie komunizmu dokonane rzekomo w imię "przedkładania potrzeby pojednania nad potrzebą sprawiedliwości" w rzeczywistości prowadzi do skutków przeciwnych.

Najgorsze jest jednak to, że brak odpowiedzialności za trwający blisko pół wieku zbrodniczy system i instrumentalne kwestionowanie sensu takiej odpowiedzialności jest jedną z głównych przyczyn destrukcji "normatywności" czy też "kapitału społecznego", prowadzi do prawnej i moralnej anomii widocznej zarówno w życiu publicznym jak i prywatnym.

Jednym z zasadniczych celów odpowiedzialności karnej jest nie tylko ukaranie popełnionego zła, ale i jego określenie. Ujmując rzecz inaczej: jest nie tylko tak, że kara jest następstwem zła. Jest również tak, że zło zostaje określone poprzez wymierzoną karę. Ten brak określenia i napiętnowania zła minionego systemu sprawia, że zawarty przy okrągłym stole kompromis polityczny szybko stał się także kompromisem obyczajowym, światopoglądowym i historycznym. Oznacza to, że związek ze starym systemem nie tylko nie został zerwany, ale jest coraz jawniej odbudowywany.

Jest charakterystyczne, że nie uważa się już za konieczne nawet usunięcie symboli i pomników gloryfikujących komunistyczną dyktaturę. Co więcej, wysuwane są inicjatywy budowania nowych. Przynależność do partii komunistycznej przestała być czymś wstydliwym, podobnie jak przynależność do służby bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie, stała się dobrą rekomendacją do zajmowania odpowiedzialnych stanowisk w państwie.

Na ile proces ześlizgiwania się w przeszłość jest w Polsce nieodwracalny, a problem odpowiedzialności za zbrodnie minionego systemu raz na zawsze zamknięty? Czy możliwa jest jeszcze - jak chcą niektórzy- jakaś "fala gniewnej reakcji"? Czy może brak rozliczenia z przeszłością zostanie wykorzystany przez nieskażone komunizmem kadry lewicowe do przejęcia władzy z rąk poprzedników, czy może powróci on tak jak w Niemczech, nie tyle w formie prawnej, ile intelektualno-kulturowej? Na tak postawione pytania nikt nie jest w stanie odpowiedzieć.

Można mieć tylko nadzieję, że z rozwojem globalizacji oraz zmianą poglądów na zakres i funkcję państwowej suwerenności powoli, ale nieustannie zmierzać będziemy w przyszłości w kierunku rozwiązywania problemu rozliczeń zbrodniczych systemów w sposób ponadnarodowy; negatywne doświadczenia takiego kraju jak Polska powinny się przyczyniać do kontynuowania tego kierunku rozwoju.